O mnie

Paweł Bujalski

Jestem liberałem po przejściach i nie nudzę się będąc sam. Z zaciekawieniem przyjmuję, że z biegiem czasu zmieniają się rzeczy, które sprawiają mi przyjemność.

Jestem z Woli, tej podziemnej, z małej litery i miejskiej, kiedyś nazywanej Dzikim Zachodem Warszawy i z Krakowskiego Przedmieścia… z Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Robiłem różne rzeczy; byłem nauczycielem, księgarzem, dziennikarzem w podziemiu i później „na powierzchni”, wydawcą, spółdzielcą w firmie, którą zakładałem i jestem współzarządzającym od ponad 30 lat (Dembud), politykiem, burmistrzem, pracownikiem w fabryce porcelany w Bawarii, Zastępcą Prezydenta Warszawy, prezesem raz tego raz tamtego zarządu, np. Pałacu Kultury i Nauki, właścicielem restauracji, doradcą, założycielem, członkiem i przewodniczącym różnych ciał i organizacji, byłem niesłusznie aresztowany i siedziałem w więzieniu, za co wypłacono mi skromne zadośćuczynienie i odznaczony dwoma orderami, oskarżony i uniewinniony… takie dość ekspansywne życie na przełomie wieków i systemów.

Mam czworo dzieci, które kocham nad życie. Dwie panie i dwóch panów, w Krakowie i w Warszawie, Najmłodsza córka za 4 dni w tym roku (2020) skończy 15 lat i rozpoczęła naukę w krakowskim liceum, Maciek studiuje prawo na UJ, Mania od 10 lat mieszka w SF a najstarszy syn, prywatny przedsiębiorca w rodzinnej firmie za 4 lata dobije do 40-tki więc jeszcze w dodatku mam radość obserwowania i uczestnictwa w ich rozciągniętej w czasie młodości. A są też wnuczki; Jagoda, Tymek i Leopold.

Mam bardzo wąskie grono przyjaciół i bardzo szeroki zbiór znajomych. Lubię ludzi i to bardzo cenię u siebie, choć jak mówią „nie mam do nich dobrej ręki”. Przyjaźnie staram się pielęgnować, dbać jak o siebie, znajomych traktuję różnie, raczej z sympatią i przesadną wyrozumiałością.

Blog założyłem, bo namówił mnie do tego mój przyjaciel, Kazimierz Wóycicki, a ja uznałem, że to ciekawa i przyjemna forma prowadzenia dziennika. A oprócz kilku segregatorów notatek, zdjęć, tysięcy książek, paru zegarków i wiecznych piór – pomyślałem – byłoby dobrze, gdyby dzieci i wnuki miały po mnie jeszcze „cyfrową” pamiątkę, o czym co myślał i co czuł…

Zapraszam Was wszystkich do lektury…