11.10.2021. / Gra i starcza perspektywa

Jesień sprzyja refleksjom. Spadające liście, zmienna pogoda, coraz szybciej nadchodzący zmierzch przywołują nieuchronne, wynikające z powtarzanego od zawsze cyklu prawa natury. Podświadomie tęsknimy za przełomem, gdy znowu zbudzi nas słońce a drzewa pokryje młoda zieleń. Pewność, że to nastąpi pozwala nam cieszyć się w pełni kolorami jesieni, które z każdym tygodniem przechodzą w coraz bardziej dotkliwą mroczną szarość, wilgoć, chłód.

Spacer w Konstancinie. W trakcie rozmowy z przyjacielem w piękną październikową niedzielę uświadomiłem sobie, że próbując zrozumieć to, co się w ostatnich latach za sprawą Kaczyńskiego dzieje w Polsce zapominamy i nie nadajemy odpowiedniej wagi pewnej cesze, bez której nie da się tego w pełni zrozumieć, odpowiednio ocenić i wyciągnąć wnioski. Powiedziano i napisano już bardzo wiele o jawnych i ukrytych motywacjach i determinantach, które kierują człowiekiem wywracającym istniejący porządek, od którego tak niewyobrażalnie wiele zależy, co dla jednych jest autentycznie a nie w przenośni nie do zniesienia a innym sprawia niezrozumiałą, aberracyjną dla wielu satysfakcję. Choć pisze się wiele, rzadko pisze się o tym, co być może jest decydujące a z pewnością ma wielki wpływ na sposób jego myślenia i działania.

Rzadko albo wcale, nieśmiało i wstydliwie, bo tacy już jesteśmy uciekający i ubodzy w języku, wspominamy o seksie, starości i śmierci. Te kluczowe dla życia każdego człowieka tematy zgarnęła „dla siebie”; zawłaszczyła i ocenzurowała zachłanna i chcąca zorganizować nam życie i przejąć nad nim kontrolę religia a w przeciwieństwie do innych tradycji „polskości” w przeważającym wymiarze z tej „samozawinionej niesamodzielności” kulturowo i językowo jeszcze nie udało się wyrwać. O seksie, starości i śmierci z tego powodu nie potrafimy i nie chcemy mówić, ale one, bezczelnie, wbrew kazaniom i prostym zakazom i nakazom istnieją i przypominają o sobie. Czasami te z istoty swojej indywidualne, czysto prywatne, choć skrywane i tłumione tematy jednostkowej refleksji z groźną mocą wkraczają w sferę publiczną, determinują zachowania i powodują sytuacje, o których nie śniło się twórcom racjonalnych systemów. Tak jest w przypadku współczesnej Polski i Kaczyńskiego.

Starcza perspektywa. To jest sprawcza siła rządząca Kaczyńskim i jego najbliższym, najwierniejszym towarzyszom. Ona w wielkiej mierze określa jego motywacje oraz horyzont myślenia i sposoby działania. Cóż to jest?

Ci, którzy dostatecznie długo i dobrze mnie znają wiedzą, że wiem o czym piszę. Poznałem i doświadczyłem Kaczyńskiego i jego najbliższe, mające do dziś istotny wpływ i „wewnętrzną” wiedzę, środowisko. Te znajomości nie dają mi spokoju, ciągle przypominają o sobie, gdy obserwuję ich ewolucje i jej efekty.

Z biegiem lat myślenie Kaczyńskiego coraz bardziej jest zdeterminowane psychologicznie i skrajnie skierowane ku sobie. Tak jakby współczesność, zmiany, kultura i procesy socjalizacji go omijały i wszystko oceniał z jednej, swojej wąskiej, sięgającej dzieciństwa perspektywy. Tak jak u dziecka. Nie zdążył dojrzeć. „Ja” jestem centrum świata, „moje” musi być na wierzchu. Będę tupał, gryzł, pieklił się. Nie panuję nad emocjami. Nie nazywam ich. Nikt (oprócz nieżyjących już matki, której się bał i spod dominacji której nigdy się nie wyzwolił i brata bliźniaka, za życie i śmierć którego czuje się odpowiedzialny) i nic nie są na tyle ważne, by „mnie” i moje zamiary ograniczać.

Jest człowiekiem w sposób szczególny wiecznie „niespełnionym”. Począwszy od seksu, relacji z innymi, po zwykłe, codzienne życie. Zdziecinniały, niedojrzały, niespełniony starzec świadomy kresu życia. W życiu prywatnym to wielka niedogodność dla innych i nic więcej. Ale gdy posiada władzę i zarządza autorytatywnie sprawami publicznymi staje się to wyjątkowo groźne i niesie czyste zło. Z tego właśnie powodu potrafi być okrutny i nieprzewidywalny, bo nie jest w stanie ocenić konsekwencji swoich działań dla innych. Jest mu zasadniczo „wszystko jedno”, bo świat zaczyna się i kończy na nim. Ten starczy infantylizm jest dość powszechny i nieźle opisany w podręcznikach.

Oprócz tego z pewnością jego/ich myślenie ograniczone jest do wąskiej teraźniejszości. Starcza perspektywa sprawia, że przyszłość zdaje się nie istnieje a jeżeli już, to warto ją odtrącić, bo niesie zapowiedź cierpienia i śmierci i po co „coś” planować na dłuższy dystans, gdy ma się świadomość kresu. Należy się „spieszyć” i giną kolejne bariery. Zostaje nagie jak u niemowlaka carpe diem, w przenośni i dosłownie. Po mnie choćby potop. Gdy dodamy do tego bardzo silne uczucie „pomijania” i „straty” wielu lat imperatyw wyrównania, ich powtarzane przy każdej okazji „nam się należy” za lata upokorzeń i marginalizowania, to „wyrównanie „straconego czasu”, zrównanie się z tymi, co mają swoją historię osiągnięć, szacunku i czerpią z historii swojego życia satysfakcję stają się źródłem nienawiści do innych i niespotykanej, niczym nie ograniczonej pazerności. Starcza perspektywa sprawia, że groźba kary czy rozliczenia właściwie jest w procesie podejmowania decyzji nieobecna. Teraz k… my i wyłącznie to się liczy. Mamy swoje „pięć minut” i to nam wystarczy, ale musimy je wykorzystać do cna i swoje postawić na wierzchu.

Mimo wielu wypowiadanych słów właściwie nie ma marzeń i planów innych niż „dzianie się tu i teraz”. Z tej perspektywy ważny jest jedynie dzień dzisiejszy, może jutro, może pojutrze…, ale wszystko mieści się w ograniczonym obszarze przeżywanej teraźniejszości. Taka jest pełna lęku perspektywa starca. Powoduje to dość specyficzną sytuację, że o przyszłości, która de facto jest z tej perspektywy nieosiągalna, można powiedzieć i lepić z niej dosłownie wszystko, bo nie zwraca się uwagi na średnio i długoterminowe konsekwencje. Można opowiadać o „trójmorzu”, ponownej chrystianizacji Polski i Europy, o ułożeniu na nowo Unii Europejskiej, o potędze wielkiej Polski, można wskrzeszać mesjanizm, redefiniować i wykorzystywać mity, można mówić wszystko, co do głowy wpadnie, bo mówimy o przyszłości, której nie doczekamy, o działaniach, których na pewno nie zdąży i nie da się zrobić. Starcza perspektywa sprawia, że efekty, które wykraczają poza czas teraźniejszy są właściwie zupełnie nieistotne.

Tę skrajną nieracjonalność wizji i planów niektórzy nie wiadomo dlaczego przypisują genialnemu planowi lub niezwykłej zdolności snucia narracji przez Kaczyńskiego . Nic bardziej błędnego. Te jego często niezborne „gadanie” to wypełnienie pustki pustosłowiem. „Naród, wiara, rodzina”… jak dobrze znamy te słowa z tragicznej historii XX wieku! Są tak pojemne, tak łatwe do wypowiedzenia, tak potrafią wzbudzić dobre i złe emocje, że większość dyktatorów poza nimi nie potrzebuje niczego więcej. A ich treścią jest chęć posiadania przez wypowiadającego te słowa czystej władzy. Tu i teraz. Tylko tyle i aż tyle.

Starzec o tym doskonale wie i nie dziwi, że się w tym „gadaniu” co chwila do nich odwołuje i w dodatku z powodu swoich starczych deficytów ciągle się myli, przejęzycza, zmienia znaczenia słów, nie pamięta, co mówił miesiąc, tydzień, godzinę temu. Traktuje je jak reklamowy slogan, tak silny, że wszystko inne właściwie nie ma znaczenia. W tym Kaczyński się wyróżnia co prawda od większości współczesnych polityków, ale też podobnie jak inni dobrze wie, że by zdobyć władzę i w pierwszych etapach ją utrzymać trzeba „snuć wizje” i „zdobyć” dzięki niej sympatię publiczności. Wykorzystuje do tego ten swoisty indyferentyzm i wybrał najprostszą, praktyczną a zarazem zgodną z rzeczywistym jego stosunkiem do świata i inny formę/narzędzie – nośny slogan i kłamstwo. Kłamie/kłamią na dowolny temat, bezwstydnie i bezczelnie, aż tak, że nie wiadomo jak na to reagować a publiczności w części to się podoba, co w sumie nie dziwi. Było i jest tak od wieków. W dodatku kłamie niekonsekwentnie pogłębiając chaos. Ale tak naprawdę żadnej wizji, planów i nawet marzeń nie ma, bo interesuje się jedynie teraźniejszością ograniczoną do własnej osoby. Myślę, że robi to świadomie, że sprawia mu to przyjemność, że prywatnie bawi się tą sytuacją, jak w filmach o złośliwych i mściwych tetrykach a gęba pełna „narodu, wiary i rodziny”.

Starcza perspektywa najlepiej wyjaśnia tak silnie odczuwany przez wiele osób skrajny brak odpowiedzialności, który cechuje posunięcia Kaczyńskiego. W logice zdobywania i utrzymania władzy jest konsekwentny i bardzo sprawny, ale przecież odpowiedzialność nie do tego się sprowadza. Kaczyński jest uzależniony od polityki, politycznego hazardu, jak alkoholik od alkoholu i w wielkiej mierze wynika to z jego perspektywy patrzenia na siebie i otaczający go świat. Starcza perspektywa pozwala grać wysoko, do końca a potem jeszcze raz. Oprócz gry „tu i teraz” nikt i nic nie ma znaczenia i nie sprawia mu przyjemności. Samotny hazardzista w otoczeniu marionetek, bez przyszłości, biorący co się da.

3 Comments

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s