20.12.2021. / Dobry lud – złe elity.

Dobry lud vs. złe elity to jest podstawowy chwyt marketingowy populizmu, fundament jego propagandy prowadzący do zdobycia władzy – to wiemy od lat. Powinniśmy zrozumieć to już w szkole podstawowej, bo tak jest ułożony program nauczania historii, ale albo mamy słabych nauczycieli albo nie chce nam się myśleć i ciągle poddajemy się zbiorowo temu chwytliwemu „reklamowemu sloganowi”.

Razem z uformowaniem się społeczeństw masowych posługiwały się i posługują tą fałszywą antynomią w swojej propagandzie populiści z różnych stron: skrajna lewica, skrajna prawica, nacjonaliści, faszyści, komuniści. Później, gdy w sprzyjających warunkach wykorzystując słabość konkurentów i demokratyczny system sukcesji władzy „jakimś cudem” uda się im w imieniu i interesie „dobrego ludu” pokonać „złe elity” i przejąć a potem zawłaszczyć całą władzę sytuacja powtarza się niezmiennie. Prowokator, najpierw zdeterminowany krytykant systemu przepoczwarza się w „wodza”, „wielkiego przywódcę” (mniej lub bardziej charyzmatycznego) i przejmuje stery państwa w swoje ręce. Gdy „dobry lud” zaczyna być niezadowolony jego przedstawiciele stają się wrogami ludu/narodu a „wódz’ nie zmieniając retoryki zaczyna wykorzystywać siłę państwa i stosować przemoc w stosunku do obywatelek i obywateli, by swoją władzę utrzymać.

Prostota tej pułapki wpisanej w demokratyczne systemy i wiedza o jej działaniu niestety nie chroni nas (jak widać w przypadku Trumpa w USA, Kaczyńskiego w Polsce, Erdogana czy Orbana w Turcji i na Węgrzech) od kolejnych zamachów na demokrację, nasze wolności i prawa. Demokrację, nasze wolności i prawa trzeba utrwalać, pielęgnować i w sytuacjach zagrożenia bronić nieustannie, bo nie są to wartości zdobyte raz na zawsze. Znajdowali i znajdą się tacy, którzy myślą inaczej i dla swojej próżności, żądzy władzy czy innych psychopatycznych cech gotowi są na wszystko, by spełnić swoje ambicje.

„Dobry lud – złe elity”. Przypatrzmy się treści tego fałszywego przeciwstawienia. Jakim cudem z „dobrego ludu” mogą wyłonić się „złe elity” albo inaczej mówiąc jak jest możliwe, by „dobry lud” miał „złe elity”? Nie jest to zabawa w słowa. Choć prawdą jest, że każde tego typu uogólnienie nie oddaje rzeczywistości i jest bardziej chwytem retorycznym niż opisem, ale nawet pamiętając o tym zastrzeżeniu potoczna wręcz znajomość społecznych relacji sugeruje, że taki jest lud jakie są jego elity, bo elita z definicji (upraszczając za Wikipedią) to:

Elita – kategoria osób znajdujących się najwyżej w hierarchii społecznej, pod jakimś względem wyróżnionych z ogółu społeczeństwa. Elity mają często zasadniczy wpływ na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei w społeczeństwie.

Wśród socjologów nie ma zgody co do tego, czy elita jest grupą społeczną. Współczesne podejścia skłaniają się raczej ku stanowisku, że elicie brak takich cech grupy jak wewnętrzna organizacja, odrębność czy więź. Elitą są więc różnorodne zbiory utworzone przez ludzi wyróżniających się w rozmaitych dziedzinach.”

Wzajemne więc związki i zależności między „ludem” i jego „elitami” są oczywiste, można rzec organiczne. Konfliktowanie i dzielenie, antagonizowanie „ludu” (społeczeństwa) i jego „elit” może mieć tylko jeden cel. Wzbudzenie emocji i wykorzystanie ich w swoim celu. To dlatego tak chętnie wykorzystywany jest ten chwyt przez propagandystów politycznych (tzw. marketing polityczny), ale ma on swoje bardzo poważne konsekwencje społeczne. Narusza, burzy wręcz spójność społeczną, przerywa więzi i niszczy potencjał płynący z kształtującego się w praktyce życia ładu społecznego. Znosi autorytety, zaufanie, wzbudza niechęci i wrogość.

Wiemy jak jest. Wiemy, że nasz „kapitał ludzki” i spójność społeczna jest na bardzo niskim poziomie. Znamy też dziesiątki uwarunkowań, które miały na to wpływ (są znakomite książki podejmujące ten temat), ba nawet czujemy się „szczególnie wyróżnieni” przez historię i los w porównaniu z innymi społeczeństwami, choć bardziej jest to przykład naszej megalomanii niż fakt płynący z wiedzy o „innych”. Historia Europy, żeby nie sięgać dalej, pełna jest takich „szczególnych” przypadków i żadne państwo i społeczeństwo nie miało lekkiej i łatwej drogi, gdybyśmy tylko potrafili się im przyjrzeć. Jesteśmy w swojej „oryginalności” jedynie jednymi z wielu.

Niewątpliwie jedną z tych „oryginalności” jest nasza tradycja sięgająca romantyzmu szukania „dobrego ludu”, który jest „jak lawa” w kontrze do skorupy „elity” i co może najważniejsze, skrajnego indywidualizmu, który tę „lawę”, „rzekę podziemną” obudzi i przemieni w świat szczęśliwości zbawiając siebie i innych. Nauczeni też jesteśmy, że to właśnie dzięki takiej misji przetrwaliśmy i odzyskaliśmy niepodległość. Wydaje się, że jest to mit „ciągle żywy”, bo w pewnym sensie powtarza się on w opisie i utrwalanym wspomnieniu Solidarności i naszej drogi do wolności z roku 1989. „Niech zstąpi Duch Twój i odmieni oblicze ziemi! Tej ziemi” – powiedział Jan Paweł II i „lud” (Solidarność) w wielkim masowym proteście wyraził swoją wolę i siłę. Elity (doradcy, eksperci, inteligencja) zajmują co prawda „swoje miejsce w szeregu”, ale ich rola była wtedy i jest teraz kwestionowana.

Teraz eksploatuje ten mit dość pokracznie i w groteskowy (NSZZ „Solidarność” kierowana przez byłego zomowca jako przybudówka partii władzy) choć bardzo groźny sposób Kaczyński i jego PiS zakłamując historię, poniżając bohaterów czasu Solidarności z jednej strony i ciągle powołując się na lud/naród, dzięki któremu zwyciężyliśmy a „oni”, ci zrzucani teraz z pomników, wolność tę zagarnęli dla siebie, ale fakt jest faktem – sięga on do tradycji romantycznej.

Pamiętam bardzo dobrze długie Polaków rozmowy z nieżyjącym już moim bliskim przyjacielem Andrzejem Urbańskim, jednym z „inteligentów” i ideologów PC, później PiS, który mówił długo i emocjonalnie o potrzebie dotarcia i skierowania na wierzch „rzeki podziemnej” – w jego rozumieniu siły i emocji drzemiących w polskim ludzie/narodzie, które teraz (lata 90-te i pierwsza dekada XXI wieku) są ukryte. Słowo ciałem się staje – obudzili polski ludowy nacjonalizm, dla niektórych „genetyczny faszyzm” i emocje skierowali przeciwko „elitom”. To i nierozerwalny sojusz z kościołem daje im władzę.

Zamiar likwidacji stacji i programów telewizyjnych TVN jest właściwie domknięciem tego procesu a nie jego początkiem. Przedtem był „gorszy sort”, „totalna opozycja”, „zdrajcy i mordercy”, kasta sędziowska, nieprawomyślni nauczyciele, zbyt bogaci lekarze, „adwokaci do wynajęcia”, „różni cwani przedsiębiorcy”, „biurokraci z Brukseli” no i oczywiście Żydzi, choć to są „obce elity”, nie „nasze” ale niezmiennie przeciwstawienie „złych elit” „dobremu ludowi” służy propagandystom i politykom antydemokratycznym i autorytarnym. „Ciemny lud to kupi” – jak w chwili szczerości powiedział jeden z nich, Jacek Kurski szef TVPiS.

2 Comments

  1. „NSZZ „Solidarność” kierowana przez byłego zomowca jako przybudówka partii władzy”

    Panie Pawle z chęcią przeczytam jakie ma Pan nowe dowody na służbę Piotra Dudy w ZOMO. Bo póki co na pewno wiadomo tylko to że służył w „czerwonych beretach” w stanie wojennym. A to nie to samo co ZOMO. Za to pomówienie przepraszało po wyrokach już kilka osób z Wałęsa na czele. Więc proszę ten komentarz potraktować jako życzliwe ostrzeżenie. Bo choć nie ulega wątpliwości że służba w „czerwonych beretach” miała szczególny charakter w stanie wojennym i byli do niej dopuszczeni tylko najbardziej „politycznie sprawdzeni” żołnierze to nie jest tożsama ze służbą w ZOMO i proszę pamiętać że była to służba z poboru a nie z wyboru.
    Więc elity elitami ale fakty trzeba sprawdzać.

    Polubienie

  2. Nawet jeśli Piotr Duda nie był w latach 80.w ZOMO, tylko służył w „czerwonych beretach”, to „czerwone berety” stały wówczas tam, gdzie stało ZOMO !

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s