W milczącej większości odwracamy się plecami do spraw publicznych, systemowych, „wspólnych” i zajmujemy się wyłącznie sobą i to w dodatku powierzchownie, z dnia na dzień. To jest coś więcej niż „obojętność”. Ten powszechnie odczuwany stan nie ma nic wspólnego z buntem, nie jest też „emigracją wewnętrzną” czy inną formą ucieczki, próbą „ukrycia się”. Nie jest to powszechnym egoizmem jednostek, ograniczeniem horyzontów do „swojego kawałka podłogi”. Nie widzę w tych postawach rozbuchanego relatywizmu ani tym bardziej żadnej innej „jakoś tam” sklasyfikowanej formy ideowości. Widzę raczej pustkę, brak siatki odniesień, płynną masę „bez właściwości”. Pandemia, reakcje władz i nasza odpowiedź na nią jeszcze potęgują ten stan. W dodatku, co bardzo boli, jest to cholernie banalne.
Pewnie jest to obrazem zredukowania osobowości do roli pozornie samodzielnego a tak naprawdę bezwolnego, pozostawionego samemu sobie konsumenta życia jakim by ono nie było i redukcja odpowiedzialności za nie. Myślę, że jest to reakcja na życie zbiorowe oparte na totalnym kłamstwie w sferze publicznej.
Kaczyński i jego partia zdobyli niekontrolowaną władzę dzięki kłamstwu; kłamali, kłamią i będą kłamać, bo na nim oparli swoją strategię zdobycia i utrzymania władzy. Od „kłamstwa smoleńskiego” przez bezczelne fabrykowanie esemesów dzięki „nieistniejącemu” systemowi inwigilacji i fałszowania Pegasus po przypisywanie Tuskowi, Unii, Niemcom i komu popadnie niepopełnionych czynów i intencji. Kłamstwo bywa atrakcyjniejsze, jest „nieuchwytne”, bo nie ma desygnatu, posługuje się językiem zmieniając swobodnie znaczenia słów i obrazem stworzonym na swoje potrzeby. Wzbudza emocje i nie toleruje kompromisu. Kłamstwu trudno się przeciwstawić, bo zakłada pułapki półprawd, wprowadza w labirynty sprzeczności, obezwładnia bezczelnością i bezwstydem. Niszczy możliwość porozumienia się.
Kłamstwo zrywa relacje, jest zaraźliwe, nie ma granic przez co rozlewa się i wciska w najdrobniejsze zakamarki. Kłamstwo powoduje, że odwracamy wzrok i przestajemy słuchać. Zwalniamy się z myślenia. Kłamstwo sprawia, że życie zbiorowe traci sens, które nadaje mu nasza myśl i kultura. Stajemy się bez znaczenia, samotni z tym narzuconym, płynącym zewsząd dysonansem poznawczym.
