„(…) Wolałbym nie mówić, że ziemia jest snem wariata, bajką niemądrą, pełną wrzasku i furii. (….)” – takie motto wybrałem 2 lata temu do swojego pisania… tutaj, na blogu. Dzisiaj nadciągnęły obrzydliwe czasy. Dla mnie nowe a jakże dobrze znane Miłoszowi i teraz nie wiem, czy wobec „wrzasku i furii” żywiołu wojny pisanie w ogóle ma sens. Wolałbym nie mówić, że ziemia jest snem wariata…

Wolałbym nie mówić o obrazach mordów i barbarzyństwa. O zbiorowych mogiłach i tumanach kurzu i dymu unoszących się nad spalonymi miastami. O gwałtach… gwałtach na oczach rodziców i dzieci, strzałach w tył głowy, bólu i płynącym jak fala okrucieństwie. Wolałbym nie pisać o mordercach, którzy jeszcze wczoraj przy kolacji oglądali mecz w telewizji a dzisiaj bezmyślnie wykonując rozkazy i zabijają mężczyzn, kobiety i dzieci. O niszczonych tylko po to by zburzyć domach i osiedlach, szkołach i szpitalach. O bombardowanych teatrach. Wolałbym nie mówić o heroicznie walczących, ginących i zwycięskich, głodzonych i wywożonych nie wiadomo dokąd bohaterach, którzy jeszcze wczoraj planowali wakacje czy kupno nowej sukienki, choć wiem, że o nich w Ukrainie śpiewają i będą śpiewać pieśni.
Przerywany reklamami suplementów diety, tekścikami o sprawach kompletnie bez znaczenia i wszechobecnym kłamstwem sprawujących władzę, konkretny i irracjonalny w swoim bezgranicznym okrucieństwie obraz wojny oglądanej na ekranie telewizora czy w portalach informacyjnych, który dzieje się w czasie rzeczywistym na ziemi, którą znasz, w sąsiednim, bliskim kraju, właściwie obok i bezradność, którą ta sytuacja powoduje, potęgują dojmujący smutek i wrażenie zbliżającej się katastrofy. Pull Up! Pull Up! Wolałbym o tym nie mówić…
Powraca co było, tak jakby nagromadzone zło zawsze kiedyś musiało się wypalić. Nie ma „dobrej” i „złej” wojny. Zawsze giną ludzie kompletnie bez sensu. Bohaterowie i zbrodniarze. Skala zniszczenia i śmierci bywa jedynie „mniejsza” lub „większa”. Później przychodzą lata względnego spokoju i wstydu.
Pewnie tam, w Ukrainie, walka i instynktowna chęć przetrwania mobilizowałyby i zmieniały perspektywę, ale tu…
Kreślimy scenariusze, przewidujemy przyszłość, kłócimy się o to lub udajemy, że wojna jest daleko. W Ukrainie giną ludzie. Burzone są miasta i wsie, płonie dorobek życia i pracy masy ludzi. Przyjmujemy do domów uciekinierów, bo tak nakazują nam serca i intuicja wspólnego losu. Cieszymy się z każdego sukcesu obrońców, ale uczucie bezradności jest silniejsze. Dominuje, obezwładnia i każe myśleć o ekscytujących się cząstkowymi zwycięstwami, potyczkami, strąceniami i „ruską nieporadnością” jak o szaleńcach.
Istniejące, choć przez lata skutecznie systemowo ograniczane, ale jak widać zawsze żywe – nienasycone, kompulsywne żądze władzy i dominacji, które odbierają ludziom rozum, upominają się o swoje wybierając różne, zawsze oparte na kłamstwie, uzasadnienia. Ich przejawy widać, słychać i czuć wszędzie. Blisko, bardzo blisko. Kłamią od rana do nocy, kłamią bezczelnie, by ukryć intencje. Teraz Putin przestał kłamać – niszczy, gwałci, zabija. Do tego prowadzą chore ambicje jednostek, gdy zdobędą niekontrolowaną władzę. Nie ma w tym żadnych „racji”. Jest kłamstwo i czyste zło. Nacjonalizm to opium, który pozwala zniewolić innych.
W ostatnich latach często, coraz częściej, kłamstwo podoba się bardziej niż nudna, niezadowalająca wielu codzienność. Historia uczy czym się to kończy. Nadaremno. Zawsze jest tak samo… Gdy władza nie jest kontrolowana i została przekazana lub zagarnięta przemocą w ręce oszalałych na swoim i jej punkcie ludzi a innym to z jakiś powodów „pasuje” lub wybierają „wygodną” obojętność zło rośnie, pęcznieje i w końcu wybucha. Oni zawsze, razem ze swoją grupką zrobią wszystko, by władzę utrzymać i stale powiększać jej zakres. Putin, Trump, Orban, Kaczyński i inni, jedni u władzy, drudzy śliniący się na jej widok.
Chuje. Głupi i okrutni. Ci, którzy kłamią i gardzą innymi. Ci, którzy mówią, że jest tylko jedna „racja”, że tylko oni… Ci, którzy są na tyle słabi, że potrzebują siły państwa, by znaczyć cokolwiek.
Chwała Ukrainie, bo nie mając innego wyjścia powiedziała „nie” i walczy o swoją wolność i godność. Mówią, że nawet gdy teraz zwyciężą o wolność i godność będą walczyć i ginąć dopóki Rosja będzie Rosją jaką znamy. Chwała Ukrainie.

My w dużej części tracimy wolność z pola widzenia, nie doceniamy jej, ignorujemy samodzielność myślenia i sprowadzamy ją do wyboru „cola czy pepsi” a godność potrafimy poświęcić dla kilku złud, paru groszy i powtarzanych w interesie „chorych na władzę” ludzi kłamstw o „szczególnej roli”, „obronie tradycji”, „interesie narodowym” i co tam sobie wymyślą, by zdobyć i powiększać zakres swojej władzy nad innymi i chełpić się nią, „przeżywać”, żreć. Nie ma dla nich i dla nas usprawiedliwienia.
Tak, nie jesteśmy bez winy. Zafundowaliśmy sobie i innym władzę, która w praktyce realizuje politykę dezintegracji i walki z Zachodem Rosji Putina i takich szuka sojuszników. Przyzwoliliśmy na zniesienie zasad demokratycznych i ciągle ponad 30% Polek i Polaków popiera wschodni model rządzenia. Lekceważone są prawa i wolności obywateli, władza prowadzi na wielką skalę kampanie propagandowe szkalujące ludzi, wzbudzające nienawiść. Tracimy czas, niszczone są całe sektory: finanse, wymiar sprawiedliwości, kultura, edukacja, samorządność… Szkodzimy Ukrainie, bo polski przykład antyunijnej polityki i praktyki w życiu publicznym może utrudnić przystąpienie Kijowa do Unii Europejskiej. Szkodzimy sobie, bo raz straconego czasu i zaufania właściwie nie można odzyskać.
Na ile to ośmieliło Putina? Nie wiem…