06.05.2022. / All Inclusive – wszystko w cenie

Gdy ostrzegano, że kupowanie głosów przez rozdawanie na wielką skalę publicznych pieniędzy skończy się katastrofą, podobną do greckiej a nawet gorszą, bo za złotówką nie stoi EBC (Europejski Bank Centralny); spadkiem wartości pieniądza, drożyzną i naprawdę krytyczną sytuacją finansów publicznych odezwał się rozpisany na głosy chór apologetów „wrażliwości i przenikliwości politycznej” PiS-u a szczególnie ich wodza – Kaczyńskiego. „Wreszcie ktoś zauważył pomijanych i wzgardzanych” a wy „bronicie jedynie swojej uprzywilejowanej pozycji” – pieli zachwyceni populistyczną retoryką „dobrej zmiany” krytycy konkurencyjnej gospodarki rynkowej, kapitalizmu i globalizmu z różnych stron – „wasze prawa ekonomii to ściema, by budować i wzmacniać nierówności”, bo „przecież pieniądze są albo „się znajdą” jak będzie taka potrzeba a deficyt to nic złego…”. „Wszyscy są zadłużeni, nawet Niemcy.” „Wystarczy nie kraść” – uspokajali i zasłaniają oczy na korupcję, nomenklaturę i dyletanctwo jako zasadę upartyjnienia i zawłaszczania państwa i gospodarki przez rządzącą partię.

Od gadających zawsze to samo, wiecznie zatroskanych losem nieznanych im ludzi grupek inteligentów z wielkich miast, ślepych na różnorodność i realne uwarunkowania zwolenników „klasowej sprawiedliwości” i odszkodowań za czasy pańszczyźniane, sanacji i Balcerowicza przez rozpychających się w mediach koniunkturalnych symetrystów, którzy każde świństwo i brak kompetencji są w stanie dla własnej sławy przemilczeć lub wytłumaczyć winą poprzedników oraz większości polityków różnej maści o podobnych twarzach dbających jedynie o poparcie dla siebie i działających zgodnie z instrukcją speców od marketingu politycznego po zwykle gorzej wykształconych domorosłych autokratów, kler, nacjonalistów i faszystów, zwolenników siły i przymusu opłacanych dużymi i nieswoimi pieniędzmi za obudzenie złych emocji drzemiących w trzewiach uśpionego ludu a tak naprawdę, według PiS, jedynego nośnika polskiej tradycji, wiary i ich władzy, wszyscy oni, jak jeden mąż krzyknęli – tak, właśnie tak trzeba, trzeba szastać pieniędzmi, bo ludzie ich potrzebują, „złe elity” kłamią, że są reguły, prawa ekonomii, cykle gospodarcze. Nie ma jednej ekonomii!!! Nie ma jednej demokracji!!! Wszystko oprócz realnej władzy jest względne.

All Inclusive! Wszystko w cenie. Wystarczy włączyć TVPiS, by się o tym przekonać. Tak, dla nich są dwie, albo i więcej racjonalności… a teraz jest nasza i to ona będzie górą. Będziemy kłamać, kraść, rozdawać część i marnotrawić kasę a ciemny lud to kupi i rządźmy, tego chce milczący do tej pory, oszukiwany i zauroczony lud. W efekcie antysystemowe „Kradną, ale przynajmniej się dzielą.” traktowane jest jako poważny argument w debacie publicznej o Polsce Kaczyńskiego.

Z tego katalogu kłamstwo jest chyba najgroźniejsze. Totalnie demoralizuje, uniemożliwia debatę, wyklucza dialog, oślepia, bo podawanym przez władzę danym i informacjom nie można wierzyć.

Przykłady szkód, zaniedbań, błędnych, nieracjonalnych decyzji, które niszczą polską gospodarkę i finanse publiczne można mnożyć a wszystkie one służyły i służą tylko jednemu; zdobyciu i utrzymaniu władzy. Inne, strukturalne, gospodarcze, społeczne i polityczne ich konsekwencje są ignorowane, przemilczane przez władzę, ale są i odzywają się teraz z całą mocą.

Od sztandarowego programu 500+ i innych „plusów”, miliardów rozrzucanych jak ulotki wyborcze, skróceniu, gdy trzeba podwyższać wieku emerytalnego, zamachu na edukację, likwidację gimnazjów i odwołanie wcześniejszego rozpoczęcia edukacji uderzających w przyszłość, zastopowania transformacji energetycznej, kosztowne i szkodliwe postawienie na węgiel i gaz a nie OZE, poronionych, kosztownych „mega inwestycji” służących jedynie propagandzie, przywracania państwowych, sektorowych „molochów” służących partii a nie klientom, nomenklatury w gospodarce, mnożeniu konfliktów w różnych grupach zawodowych i społecznych. Odwrócenia się plecami do Unii, zakopanie pod ziemię wprowadzenia Euro i zniszczenie systemu demokratycznego państwa prawa… wszystko to plus setki innych przykładów to realne efekty czystego populizmu prowadzące, krok po kroku, do nadchodzącej katastrofy.

Najpierw były wypracowane przez miliony Polek i Polaków i inwestowane przez lata pieniądze. Z Polski, z Unii, ze świata od zagranicznych inwestorów. Nadszedł czas PiS-u, czas konfliktów zewnętrznych i wewnętrznych, łamania konstytucji i demokratycznych zasad państwa prawa, bezkarności i braku kontroli nad poczynaniami władzy. Inwestycje się skończyły, pieniądze wydał PiS a obudzone oczekiwania na „darmowe lunche” tylko rosną. Kolejne wybory zwiększyły koszty kupowania głosów. W dodatku przyszły gorsze czasy… zaraza, teraz wojna, do których w systemowy i polityczny sposób nie byliśmy przygotowani, bo miało być tylko „pięknie” – jak głosiła doktrynalnie „dobra zmiana”. „Damy radę” – nie dali. Wystarczyło kilka lat i zmarnowano wyrzeczenia, pracę i dorobek dwóch pokoleń. Trzeba będzie zaczynać od początku… od wyrzeczeń. Młodzi ludzie czują to najmocniej. Populizm bardzo dużo kosztuje.

Od 2015 do 2021 roku Kaczyński zadłużył Polskę na sumę 500 mld. złotych, jak obliczyli i ostrzegają ekonomiści. Część jest uwidoczniona w budżecie, część nie. Połowa z tych pieniędzy została po prostu wydrukowana przez NBP i rozdana w większości bez innego sensu niż zdobycie i utrzymanie władzy. Ceny musiały wzrosnąć, bo podaż nie nadąża za rosnącym popytem. Pieniądze pojawiły się nie w efekcie pracy; sprzedania wyprodukowanych dóbr i świadczonych usług, ale w wyniku woli polityków, którzy chcą nimi kupić sobie poparcie. Inflacja przekroczyła 12% i będzie rosnąć dalej tak jak my będziemy każdego tygodnia coraz biedniejsi i to wcale nie w „sprawiedliwy” sposób. Najmocniej spadek statusu majątkowego odczują ci, którzy wszystkie albo większość swoich zarobionych pieniędzy muszą wydać na zaspokojenie podstawowych potrzeb; na żywność, media i leczenie. W przypadku Polski to pewnie z 80-90% ludzi. Dodatkowo po kieszeni dostaną również wszyscy spłacający kredyty i to nie tylko mieszkaniowe, o których głośno, ale i inne, konsumpcyjne, inwestycyjne, z kart kredytowych a realna wartość naszych zaoszczędzonych pieniędzy ciągle spada.

Wykres za Business Insider z kwietnia 2022 – Różnica między „państwowym długiem publicznym” PDP (zgodnie z definicją ustawową) a lepiej odzwierciedlającym zadłużenie finansów publicznym długiem EDP (W 2011 roku decyzją Komisji Europejskiej państwa członkowskie zostały zobowiązane do raportowania wysokości długu i deficytu publicznego według ujednoliconej metody obliczania, co miało na celu ograniczenie wpływu rozmaitych zabiegów fiskalnych stosowanych w celu jego ukrycia.) wzrosła po pandemii. Jeszcze w 2019 r. wynosiła „tylko” 55 mld zł, ale na koniec 2020 r. już 225 mld zł a na koniec 2021 r. aż 260 mld zł. Z kolei wykres poniżej (źródło GUS za Stowarzyszeniem Inwestorów Indywidualnych) wskazuje korelacje między stopą referencyjną NBP, realną stopą procentową, ostatnio zdecydowanie ujemną (spadek wartości pieniądza) i wysokością inflacji w Polsce w od 2020 roku do kwietnia 2022. Zielona kreska pokazuje możliwe poziomy wysokości stóp procentowych, gdy inflacja jest wysoka lub bardzo wysoka. Strach się bać:

Teraz ci, którzy chwalili bezmyślnie kupowanie głosów i nie widzieli różnicy w ukierunkowanych, skutecznych transferach społecznych i odpowiednim zorganizowaniu i finansowaniu usług publicznych a zwykłym, bandyckim marnotrawstwem publicznych pieniędzy służących jedynie propagandzie i władzy krzyczą najgłośniej, że znowu trzeba „pomagać”, rozdawać, „umarzać”, że prawa ekonomii nie są istotne, bo „da się” je „przechytrzyć”, tylko trzeba chcieć. Nie nauczyli się niczego. Nie lubią patrzeć na wykresy ekonomistów za to śledzą słupki poparcia politycznego w sondażach. Nie dziwi zatem, że chcą „przykryć” inflację zwiększając popyt i podaż „drukowanego” pieniądza, bo tego oczekują wyborcy. Wygląda na to, że realizuje się scenariusz grecki i za chwilę słono za to wszystko zapłacimy. W dodatku zbliżają się wybory i na odpowiedzialne i racjonalne decyzje władzy nie ma co liczyć. Ekonomiści głośno i jednoznacznie mówią: „Finanse publiczne wymknęły się spod kontroli”.

Wszystko w cenie. Wiadomo, że ktoś te rachunki płaci. Wiadomo, że jesteśmy to my, ale również „my” wybraliśmy sobie taką władzę… podobnie jak wybieraliśmy zmienną stopę oprocentowania kredytów, gdy zależny od polityków Bank Centralny obniżał stopy referencyjne do „zera”, gdy na droższe, ale pewniejsze oprocentowanie stałe nie było chętnych. All Inclusive. I tak najpierw drinki będą „lżejsze”, później będzie ich „mniej” a na koniec zamkną bar i przestaną sprzątać w pokojach.

PS Na początku stycznia 2022 napisałem tekst, jakże aktualny, który proszę potraktować jako przypis/uzupełnienie dzisiejszego felietonu: https://pawelbujalski.blog/2022/01/08/3198/

Dodaj komentarz