foto: Prof. Wojciech Sadurski (Fot. Kuba Bach)
Profesor Wojciech Sadurski – politolog, profesor nauk prawnych, profesor Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, profesor Uniwersytetu w Sydney, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego – ze zwykłą sobie bezpośredniością, werwą i „światowym” nazywaniem rzeczy po imieniu w dzisiejszej porannej rozmowie z Jackiem Żakowskim w TOK FM (13.05.) zaproponował słuchaczom nowy termin na określenie grupy publicystów i komentatorów, byłych i obecnych „symetrystów” a przede wszystkim polityków i polityczek zawsze szukających dla siebie wytłumaczeń – „nieteraziści”. Poprosił też żeby pamiętać i zaznaczać, że to On jest autorem tego neologizmu, co z przyjemnością czynię.
„Nie, nie teraz” zastępuje prawie że wszystko! „Teraz nie to jest najważniejsze…” – słyszymy codziennie przy każdej okazji. Dla władzy to jest bardzo wygodne. „Polityczne złoto” jak sami to nazywają. Niestety, wygląda na to, że ludzie mediów myślą i robią podobnie. Wojna „się klika”, reklamodawcy płacą. Dla opozycji, która najchętniej poddaje się instynktowi „by przetrwać”, jak widać też, bo „bezpiecznie nie wychodzi przed szereg” i poddaje się nastrojom ulicy.
„Teraz jest wojna” i wszystko inne traci na znaczeniu, schodzi na trzeci plan, pozwala „na jakiś czas” zapomnieć, przemilczeć, odłożyć na później. Wojną próbuje się wszystko wytłumaczyć i usprawiedliwić, choć przyczyny leżą zupełnie gdzie indziej. Wojna staje się swoistym alibi, „przykrywką” dla trudnych spraw. A jak słusznie zauważył Sadurski powinno być dokładnie odwrotnie. Wojna zmusza do jednoznaczności, ustala hierarchię, nadaje i potęguje wagę podejmowanych decyzji. Złe wybory mają większe konsekwencje, nie ma czasu na poprawienie błędu. „Saper myli się raz”.
Nierozwiązane problemy czekają na „lepsze czasy” a Kaczyński i PiS korzystają z okazji i robią swoje. Konsolidują swoją władzę, realizują cel za celem i szykują się do następnych wyborów. Chcą oszukać Unię i wykorzystując sytuację „wywinąć się” z kar za łamanie unijnych zasad, odblokować pieniądze i dalej zawłaszczać sądy. Stając na pierwszej linii frontu pomocy dla Ukrainy dalej, choć ciszej, wspierają Orbana, Le Pen i innych politycznych sojuszników Putina. Sprzedają pośrednio Rosjanom część Lotosu, prowadzą propagandowe antyunijne kampanie, nawołując do jedności szkalują opozycję, atakują sojuszników, prowokują antagonizmy. Wykorzystując otwartość serc i portfeli Polek i Polaków przypisują sobie zasługi w bezprecedensowej pomocy obywatelskiej uciekinierom z walczącej Ukrainy i oczekują uznania i pieniędzy z atakowanej i oszukiwanej przez lata Unii Europejskiej.
Unii i Zachodu Kaczyński nie oszuka, bo oni doskonale wiedzą z kim i z czym mają do czynienia. Nie znaczy to jednak, że rozważając wagę spraw nie uznają, że w czasie wojny są „ważniejsze” kwestie niż mimo wszystko przede wszystkim „nasze problemy” po wyborze autorytarnej, populistycznej, uderzającej w fundamenty demokracji władzy. Unia sobie w efekcie poradzi a przecież to my mamy obowiązek, demokratyczny mandat, by decydować o swojej przyszłości. Na to liczy Kaczyński a my powinniśmy też to rozumieć i nie oglądać się i nie obrażać na Unię, gdy zrobi coś nie po naszej myśli a w interesie wspólnoty. Nie możemy chować głowy w piasek i poddawać się głosom „nie teraz”. Kaczyński na to czeka a wspierają go liczni, wcale nie naiwni „nieteraziści”.
Agresja Rosji Putina, wojna w Ukrainie, potrzeba i obowiązek współpracy z sojusznikami w udzielaniu pomocy dla walczących o wolność i niepodległość sąsiadów, stan zagrożenia i realne niebezpieczeństwo wojny w naszych granicach powinno zwrócić uwagę na rzecz dla Polski fundamentalną: właśnie teraz widać wyraźnie, że nasz najgorszy z możliwych wybór nacjonalistyczno populistycznej, antyunijnej, dezintegracyjnej opcji z roku 2015, 2019 i 2020 niesie ze sobą wielkie ryzyko klęski i utraty niepodległości – znalezienia się w sferze wpływów imperialnej Rosji.
Państwo jest słabe jak nigdy od 1989 roku. Społeczeństwo zostało świadomie i cynicznie podzielone i skonfliktowane. Władza nie cieszą się autorytetem i co najmniej połowa obywateli nie traktuje jej poważnie. Państwo jest niesprawne, zadłużone, inflacja szaleje a ekonomiści twierdzą, że finanse publiczne wyrwały się spod kontroli. Instytucje, wojsko, służby, dyplomacja zostały zawłaszczone przez partię, którą publicznie oskarża się o putinowski model sprawowania władzy, w niektórych przypadkach wręcz o agenturalny, prorosyjski, antyzachodni i antyunijny charakter. Państwo kierowane i administrowane jest przez ludzi, którzy mają wśród rzeszy obywateli jak najgorszą opinię. Oceniani są jako osoby skrajnie niekompetentne, nieuczciwe i tchórzliwe. Przypadkowe, podporządkowane partii i jej prezesowi, wielokrotnie skompromitowane. Przez 7 lat zapracowali sobie na taką ocenę, jak nikt przed nimi i miejmy nadzieję, że to się już nigdy nie powtórzy.
Polska nie jest już państwem praworządnym i demokratycznym. Konstytucja została złamana wielokrotnie, wypracowana przez lata pozycja międzynarodowa, zaufanie i partnerstwo unijne, nasze szanse na przyszłość stracone i trudne do odrobienia. Władza panoszy się poza wszelką społeczną kontrolą a jej pozycja utrzymywana jest jedynie dzięki nachalnej, pełnej nienawiści i kłamstw partyjnej propagandzie realizowanej za publiczne pieniądze. Jak można o tym „zapomnieć” gdy właśnie teraz, jak nigdy bardziej w czasie III RP, konieczna jest kompetencja, zaufanie i odpowiedzialność w relacjach wewnętrznych i zewnętrznych?
„Nie teraz”, bo nasi sojusznicy oczekują od nas czegoś innego; spokoju i jedności – mówią i uciekają od problemu „nieteraziści”. Trudno sojusznikom się dziwić, że tego oczekują. Staliśmy się państwem frontowym, dla wielu wspólnych działań bezpośrednim zapleczem. Dyplomacja z pewnością jest temu podporządkowana. Może nawet prowadzą taką politykę redakcyjną w mediach, na które mogą mieć wpływ. Ale to my wiemy najlepiej, że się tego nie doczekają.
Jedności nie ma i być nie może, bo nie zgodzimy się przecież na odebranie nam naszych praw i wolności, bo tego chce Kaczyński i jego partia a trudno mówić i zgadzać się na spokój, gdy szykują kolejne ograniczenia niezawisłości sędziów, następne „dereformy”, gdy kłamią i kradną jak kłamali i kradli, niszczą kolejne sektory naszego życia społecznego, gospodarczego i stracili kontrolę nad finansami publicznymi, za co przychodzi nam płacić. PiS udaje, że tego nie widać, ale widać, słychać i czuć. Dlaczego milczymy i udajemy, że tak nie jest? Trudno zrozumieć.
„Nie teraz”, bo nasi wyborcy boją się wojny i nie chcemy być oceniani, jako wiechrzyciele – mówią i chowają w większości głowy w piasek „nieteraziści” z ław opozycji. Rzeczywiście, prawdopodobnie właśnie tak myśli większość Polek i Polaków. Tak, boimy się i nie chcemy wojny, co jest zrozumiałe i słuszne. Nie zwalnia to jednak w żadnej mierze wybranych przez nas polityków od odpowiedzialności za stan polskiej demokracji i naszej przyszłości. Właśnie teraz! Głośno i skutecznie chociażby po to, by Zachód to widział i rozumiał i demokratyczna opinia publiczna nie pozwoliła na pozostawienie nas na marginesie Europy.
Brak woli współpracy w ramach opozycji, brak wspólnego planu w jaki sposób przejąć władzę i brak wspólnej drogi do przywrócenia demokracji wskazują, że wygodniej dla zbyt wielu jest od odpowiedzialności „się zwolnić”, działać w sprawach drugorzędnych, zadawalać się miejscem, które się zajmuje. Jedynie Donald Tusk to rozumie i robi co może w tej skrajnie niebezpiecznej sytuacji utrwalania status quo wzywając do zjednoczenia sił demokratycznych.
Demokratyczna i praworządna Polska, lojalny partner w Unii Europejskiej i w militarnych strukturach Zachodu jest i będzie gwarantem naszego bezpieczeństwa. Nie da się tego pogodzić z antyzachodnią i antyunijną praktyką i ideologią Kaczyńskiego i jego sojuszników. Polki i Polacy i ich przedstawiciele polityczni muszą światu i Europie stale udowodnić, że zasady i wartości Zachodu są przez nas akceptowane i że potrafimy o nie upominać się, wymagać a w razie potrzeby walczyć. Jak będzie inaczej to zostaniemy albo sami albo będziemy jedynie polem bitwy między wschodem i zachodem. Taka jest właśnie teraz sytuacja i jestem przekonany, że odpowiedzialni politycy powinni to rozumieć i mówić o tym wprost. Właśnie teraz!
Ma Pan rację, Panie Profesorze, że zwrócił Pan na to uwagę.