Napisałem wczoraj na fb, że rozumienie polityki i systemy władzy Kaczyńskiego (PiS-u) i Unii Europejskiej znajdują się i znajdowały się od samego początku na drodze kolizyjnej. Musiało dojść do zderzenia. Wymaga to choć krótkiego wyjaśnienia.
Wczoraj Kaczyński w ferworze werbalnego konfliktu (który notabene uwielbia) wykrzyczał w Sejmie takie oto ostrzeżenie do opozycji: „Jak będzie praworządność wielu z was będzie siedzieć”. Ale przecież nie chodziło mu o to, że teraz „praworządność” w Polsce nie jest przestrzegana. To widzimy na co dzień i tego wymaga od Polski UE. Chodzi mu o to, że jeszcze do końca jej nie złamał, że jeszcze w pewnym stopniu sądy są niezależne. Gdy Parlament Europejski i Rada Europejska domaga się od Polski rządzonej przez Kaczyńskiego przestrzegania traktatów i zawartych w nich wymogów przestrzegania praworządności PiS, w tym premier, minister sprawiedliwości i inni prominentni przedstawiciele partii, mówią, że chodzi im (Unii – obcym siłom) o „tzw. praworządność”. Co zatem Kaczyński miał na myśli wykrzykując te słowa? Prawdziwą praworządność? „Narodową praworządność?” Partyjno nomenklaturowe sądy i prokuratury?
Zwrócimy uwagę na znane z innych systemów autorytarnych uzupełnianie pojęć i terminów przymiotnikami. Najważniejsza zatem nie jest „praworządność”, ale jej dookreślenie: „prawdziwa”. „Prawdziwa” czyli inna niż powszechnie rozumiana. „Prawdziwa?” – cóż to znaczy? Trzeba sięgnąć do rozumienia polityki i sytemu władzy przez Kaczyńskiego. Źródła odnajdziemy w koncepcjach, w których prawo zależy od „woli politycznej” suwerena.
Piszą o Kaczyńskim, że od lat jest wiernym czytelnikiem i próbuje w praktyce realizować swoją wersję teorii Carla Schmitta, teoretyka państwa totalitarnego, zwolennika tzw. decyzjonizmu (będącego w kontrze do „imposybilizmu” – jednego z ulubionych terminów JK), nomen omen współtwórcy „teologii politycznej”. Schmitt był członkiem NSDAP w latach 1933-45. W praktyce sprowadza się to do władzy sprawowanej w imieniu narodu (suwerena) przez partię. Suwerena rozumianego dosłownie jako partia, którą tę wolę reprezentuje a kierowana jest tak, jak przewiduje statut PiS, czyli jednoosobowo przez Prezesa (wodza) mającego w ręku wszystkie decyzje personalne i merytoryczne. W tym systemie partia jest źródłem prawa i organizacją nadrzędną wobec wszystkich instytucji i organów państwa. (Prowadzi to, bo musi prowadzić do wielkiego chaosu w państwie. Współczesnością nie da się w tak scentralizowany (absolutny) sposób zarządzać i tzw. decyzyjność staje się swoją karykaturą, ale to inny temat…) Popularne pojęcie „władza dla władzy” gdyby je spróbować ująć w sposób opisowy i nadać pewien teoretyczny sznyt mniej więcej tak mogłoby być ujęte.
Dochodzimy do sprawy kluczowej. W rozumieniu Kaczyńskiego system władzy suwerennej to SYSTEM SAMOWŁADNY. (Zeszyty Polityczne PiS, 2012) I w tym właśnie tkwi ta nieprzekraczalna sprzeczność w rozumieniu polityki i systemu władzy między Unią Europejską (demokracją) a Kaczyńskim (autokracją). W systemie demokratycznym władza podlega kontroli obywatelskiej i sprawowana jest zgodnie i w granicach prawa nad czym czuwa niezależny i niezawiły wymiar sprawiedliwości . W systemie autokratycznym władza jest samowładna co w wariancie współcześnie realizowanym w Polsce przez PiS oznacza, że zależy w pełni od partii, w zamyśle Kaczyńskiego od jej prezesa. W tym sensie konflikt PiS versus Unia był i jest nieunikniony a „prawdziwa praworządność” w wersji Kaczyńskiego znaczy tyle, że zakres naszej wolności a ich bezkarności będzie określała partia i jej kierownictwo. Jeżeli, oczywiście, taka władza przez obywatelki i obywateli nie zostanie skutecznie zakwestionowana i im odebrana.