Zwołał niejawne posiedzenie sejmu. Przyszedł do sejmu i przemówił. Tajnie, by wzbudzić większy respekt, ograniczyć komentarze i zadziwić świat, który widzi w nim jednego z pro putinowskich przywódców: przebiegła Rosja zorganizowała „cyberatak” na Polskę i wykradła korespondencję rządowych vipów, ale my wszystko wytropimy i wszystko mamy pod kontrolą. Przeszkadza nam jedynie opozycja i społeczeństwo, które nam nie wierzą. Ale my dojdziemy do prawdy i wygramy, bo Polska jest wielka i silna swoją tradycją, duchem i honorem i poradzi sobie z kosmopolitami, zdrajcami, którzy swoją działalnością osłabiają państwo. Jesteśmy czujni!
Niektórzy pamiętają, że w czasach PRL-u amerykańskie satelity obserwowały, do których warszawskich sklepów „rzucili żeberka”, nawet kilkunastoletni internauci wiedzą jak przejąć niechronione hasło i pocztę naiwniakom, inni wierzą Kaczyńskiemu cokolwiek by nie powiedział a służby wszystkich krajów mogą czytając gazety i przeglądając ogólnodostępne portale analizować tysiące maili, które najważniejsze osoby w państwie łamiąc procedury, zalecenia i obowiązki wysyłały do siebie uważając na jedno – żeby nadzorujące przez nich służby nie wiedziały co myślą, robią i piszą i nie wykorzystały ich przeciwko nim donosząc o tym lub o tamtym to lub owo Kaczyńskiemu.
Co na to pozostali uczestnicy tej tragikomicznej farsy?
Publicyści, politycy, politolodzy skupiają się właściwie jak zawsze na jednym. Czy i jak wpłynie to na opinię publiczną i jak zareagują słupki sondaży. Sugerują i szukają podobieństw w reakcji społecznej na tzw. „aferę podsłuchową kelnerów”, „ośmiorniczki PO”, która miała istotny wpływ na wyniki wyborów 2015 roku z dzisiejszym skandalem nieodpowiedzialności i głupoty władz w związku z przejęciem i stopniowym ujawnianiem korespondencji dotyczącej spraw służbowych z prywatnej poczty premiera, szefa jego kancelarii i wielu innych urzędników najwyższego szczebla. Nie znajdą podobieństw i nie ma co się temu dziwić, bo te reakcje MUSZĄ być inne. Pozwolicie, że dzisiaj na tym się skupię.
Różnica jest zasadnicza i jak mi się wydaje w bliskim czasie jest nie do przekroczenia. Nie można porównać reakcji społecznych na liczne afery, które kiedyś skutecznie chwiały i/lub wywracały do góry nogami scenę polityczną (od słynnej, historycznej „afery Rywina”, która skończyła porządek polityczny pierwszej dekady III RP, po „ośmiorniczki” i „kłamstwo smoleńskie”, które doprowadziły Kaczyńskiego do władzy i zniosły porządek demokratyczny w Polsce) z dzisiejszą reakcją na współczesne skandale i nieprawidłowości władzy. Dla rządów populistycznych i autorytarnych takie zdarzenia, „afery” nie mają większego znaczenia i praktycznie nie są w stanie zachwiać jego pozycją. Na czym ta różnica polega?
Różnica polega na zasadniczo innym typie relacji społeczeństwo-władza w obu przypadkach; demokratycznym i autorytarnym. Wyborcy PO, Lewicy i innych partii demokratycznych mają wpojone i określone wymagania w stosunku do władzy. Patrzą na nią krytycznie, traktują swoje wybory poważnie i domagają się realizowania przyjętych w demokratycznych państwach prawa standardów sprawowania władzy . Mniejsze i większe uchybienia budzą reakcje zarówno wśród obywatelek i obywateli (spadek poparcia) jak we władzach, która by nie stracić popularności podaje się do dymisji, tłumaczy, szuka „kozłów ofiarnych” Istotną rolę w tej „demokratycznej grze” o akceptowanych regułach sprawują kontrolujące, niezależne od władzy media zwane IV władzą. Gdy władza tych standardów nie spełnia obywatelki i obywatele wyrażają to w głosowaniu, szukają innych, demokratycznie wyłonionych reprezentantów. Wszyscy (wyborcy i politycy) te zasady akceptują i zgadzają się na demokratyczną formę sukcesji władzy. Spory dotyczą ocen, programów, zamierzeń a nie zasad.
Wyborcy populistycznej i autorytarnej partii (będącej w ścisłym sojuszu z równie autorytarnym kościołem) w swojej większości po pierwsze nie znają tych standardów/zasad i tym samym nie przywiązują do nich większego znaczenia. Władza jest „obca”, daleko a w skrajnych przypadkach „pochodzi od Boga” a nie z ich wyboru. Z tej perspektywy nie patrzą „na ręce” władzy, nie wyznaczają żadnych kryteriów ocen w obszarach, które są im obce. To ich nie dotyczy. Ich interesuje wyłącznie własne podwórko. To po pierwsze. Po drugie są podatni na manipulację w o wiele większym stopniu niż świadomi swoich wyborów wyborcy mający wymagania wobec władzy. Oni też myślą o sobie, ale z zupełnie innej perspektywy. Nie traktują władzy jako „zła koniecznego”, jak poddany pana. Spryt Kaczyńskiego polega właśnie na tym, że to postanowił wykorzystać i świadomie, od lat budował partię „antysytemową”, która z jednej strony odrzuca wszelkie demokratyczne zasady a z drugiej zaczął skutecznie budować podział na „pierwszy i drugi sort”, gdzie ten „pierwszy” składa się z wyborców bez większych wymagań.
Wyborcy populistów i autokratów w większości akceptują nieprawości władzy, byle one nie dotyczyły ich „kawałka podłogi”. Wymagają właściwie jednego – bezpośrednich korzyści materialnych i akceptacji ich sposobu życia i wyobrażeń. Te „potrzeby” dosyć łatwo można ocenić, wycenić, sprecyzować, narzucić, nazwać, gdy są nienazwane. Manipulacja ludźmi jest stosowana „od zawsze” z czasem tylko przybiera coraz bardziej wyrafinowane, technologicznie zaawansowane, wspomagane przez nowe narzędzia, formy. Powstają nawet całe kierunki studiów, które tych mechanizmów uczą. Ale „od zawsze” można sprowadzić to do jednego: Dobry „pan” (władza) od złego różni się tylko tym… ile dał nic nie wymagając w zamian oprócz posłuszeństwa. Jak w kościele, w wielu rodzinach, w relacjach pracowniczych, w strukturach organizacyjnych, partiach politycznych. Nie chodzi tylko o pieniądze, choć prawdopodobnie pieniądze odgrywają wiodącą rolę. Również złudzenia, emocje, słowa są towarem, który w niektórych sytuacjach ma większą wartość niż pieniądze. Nie powinno nas to dziwić, spotykamy się z tym na co dzień. Kaczyński jedynie wykorzystał i wykorzystuje ten powszechny „brak kompetencji do wolności” do zdobycia i utrzymania władzy.
Wiele z nas ma złudzenia, że tak nie jest. Też miałem takie złudzenia. Żyłem wspomnieniem Solidarności, podziemia, 1989 roku. Straciłem je na dobre, gdy „kłamstwo smoleńskie”, krok po kroku zaczęło ogarniać coraz szersze kręgi. Co do PiS-u i Kaczyńskiego nie miałem złudzeń od lat. Wiedziałem, że oni nienawidzą innych i chcą jedynie władzy za wszelką cenę. Prezes swoją strukturę budował z konsekwencją szaleńca, dobierał sprawdzonych, odpowiednich dla jego celów ludzi/wykonawców jego woli, ale gdy zdecydował się na „kłamstwo smoleńskie” i sojusz z kościołem liczyłem (i liczę) tylko na jedno; że ludzi rozsądnych, myślących w kategoriach przyczyny i skutku, potrafiących odróżnić kłamstwo od faktów, mających wzajemnie dla siebie szacunek i wymagających od siebie przynajmniej przyzwoitości i minimum elementarnej empatii jest więcej. To, że Kaczyński będzie mógł kupić, omamić zdobyć poparcie wśród dużej grupy ludzi nie budziło we mnie wątpliwości. Pozostało pytanie stale aktualne; jak wiele.
Więc nie ma się co dziwić, że reakcje „elektoratów” demokratów i populistów są różne. Dziwi tylko, że niewiele osób to rozumie do dziś. Jak można wymagać od zwolenników PiS-u, którzy prowadzą z nim ręka w rękę wszystkie jego wojny, nagle z jakiegoś „nieistotnego” dla nich powodu mieliby opuścić swojego „pana”? Takie złudzenia są bardzo szkodliwe. Katastrofalnym w skutkach przykładem tego „niezrozumienia” różnic był rok 2015. Mimo licznych racjonalnych argumentów, dowodów, przestróg, tak wielu demokratycznych wyborców zagłosowało w efekcie „przeciw” PO i Komorowskiemu w II turze wyborów prezydencki, bo nie rozumieli, nie mieli wyobraźni, nie przewidzieli do czego to doprowadzi. Nie słuchali tych, którzy ostrzegali. Złudzenie, że inni myślą tak samo jak ja albo, że „ja wiem lepiej i nie muszę swojego zadania zweryfikować z powodu wyższych racji” i że to jest „normalne realizowanie swojego prawa do wolności” niestety ma opłakane skutki. Nie głosując „za” Komorowskim głosowaliśmy w praktyce „przeciw” demokracji, w imię „wolności” przeciw prawu do wolności. Wiele osób wypierało (i wypiera dalej) rozliczne fakty, dowody, argumenty mówiące o tym, kim jest i kim chce być Kaczyński i jego partia, jakimi narzędziami dysponuje i jakie jest polskie społeczeństwo, na czym polegają występujące w nim różnice. Teraz jest podobnie. Znowu wielu kontestuje potrzebę zjednoczenia parlamentarnej i nieparlamentarnej opozycji demokratycznej czy powrót Donalda Tuska do polskiej polityki, bo…. „coś tam”, nie widząc, że akceptacja autorytaryzmu jest na tyle powszechna i mocno zakorzeniona wśród Polek i Polaków w ramach podziału narzuconego przez PiS i kościół, że PiS posiadając narzędzia, które ma wygra znowu, gdy nie zjednoczymy naprawdę wszystkich sił.
Pytanie, które powinniśmy sobie zadać nie jest pytaniem: – jakiego koloru pionkami gramy? Tylko jest pytaniem: – w co chcemy grać? Nie dziwmy się zatem, że PiS jest „teflonowy”, nie liczmy, ze to nagle się zmieni, że „dopóki dzban wodę nosi…”, bo te mądrości ludowe niewiele nam pomogą. Wczoraj jeden z posłów PO umieścił post na Facebooku, gdzie wielkimi literami napisał, że po wczorajszym głosowaniu w Sejmie PiS MUSI ujawnić materiały o przekrętach Obajtka. Panie pośle! Niech Pan nie pisze głupot i nie wprowadza ludzi w błąd – PIS TERAZ NIC NIE MUSI! i jego wyborcy to akceptują.
Służbowe maile premiera i szefa jego kancelarii i wielu innych wysokich urzędników na prywatnej poczcie, nie wiadomo ile i co zawierające i w rękach nie wiadomo kogo, to nie jest „zwykła afera” – to jest efekt rozpadu państwa, samowoli najwyższych jego urzędników i zaniechania działań w wielu sektorach jego instytucji. Nie powinniśmy jej porównywać z innymi aferami, mniejszymi lub większymi, równie niedopuszczalnymi, które choć też powinny doprowadzić do dymisji zamieszanych w nich „osób publicznych” i/lub zmiany rządu, zarzutów prokuratorskich i wyroków sądów mają zazwyczaj charakter „jedynie” korupcyjny czy dotyczą nadużywania stanowiska czy rażącej niekompetencji prowadzącej do tzw. „niegospodarności” czy innego urzędniczego przewinienia. To nie jest już tylko znany nam z historii stopniowy zanik państwa, ale przede wszystkim jest to widoczne gołym okiem oddanie kontroli nad jego działaniem. W żadnej mierze nie wolno jej bagatelizować, co widać w przeważającej niestety liczbie komentarzy w tej sprawie. Nie tylko płynących ze strony rządowej i sprzyjających im mediów, ale również jest to domena tzw. symetrystów i, co jest w ogóle niezrozumiałe, wtórują im „głupie” i naiwne wypowiedzi polityków opozycji i tzw. liberalnych dziennikarzy i publicystów. Nie piszę już o politologach, bo oni jak zwykle kompromitują się zawężoną do „walki o władzę” perspektywą. A sprawa jest o wiele poważniejsza.
Zbyt dużo jest dowodów i przesłanek na to, że nasze państwo nie jest już w „naszych” rękach. Na nic się zdadzą utajnione zaklęcia Kaczyńskiego o rosyjskim „cyberataku”, bo zbyt wiele wskazuje na to, że to właśnie Kaczyński i PiS za możliwość spełnienia swoich wyobrażeń o sobie realizuje imperialną politykę Rosji. Wymieniając dowody na to zacznijmy od podważania sojuszy, straty wiarygodności w NATO i Unii i postępującej entropii kolejnych instytucji, struktur i więzi społecznych, naszych zdolności obronnych, możliwości realizowania samodzielnej polityki zagranicznej i reagowania na kryzysy i różne inne niebezpieczeństwa. Zaniechania i brak odpowiedzialności w działaniach rządu ws. trwającej już od ponad roku pandemii jest tego tragicznym w skutkach kolejnym dowodem. Bardzo, bardzo źle o nas świadczy wypieranie tych zawstydzających faktów, nieumiejętność ułożenia tych rozrzuconych ale widocznych puzzli i ciągłe zajmowanie się sprawami drugorzędnej wagi.