Rzym przemówił, sprawa zakończona; „niezamierzone zaniedbanie”. Czy tak? Kolejnemu biskupowi „się upiekło”. Przekonany jestem jednak, że nie cieszy się zbytnio. Rzym wysłał śledczego, który ma się przyjrzeć innym.
Bardzo to jest smutne, tchórzliwe, kompromitujące. W pewnym sensie to wstydliwa, infantylna bezradność dziecka przemawia z ust tych przyzwyczajonych do wygłaszania kazań „nauczycieli wiary, niezłomności, stróży moralności”, oddanych Panu, który milczy – jak naucza Pismo. Czy oni nie czują zażenowania, groteskowej niestosowności?
Przykro patrzeć na tych starych mężczyzn, słabych, opuchniętych wstydem, z martwymi oczami, kłamiących, szukających wykrętów, jak dzieci, które nie panując nad sobą robią rzeczy, do których nie potrafią się przyznać, przeprosić i odejść ze spuszczoną głową, bo są tchórzami, gnojkami. Przykro patrzeć na ten ich bezustanny strach, zmieszanie, który nieudolnie przykrywają coraz bardziej pustym rytuałem, zgwałconymi słowami bez znaczenia, patosem, dla tych którym wszystko jedno, krzykiem i wyzwiskami, atakiem na innych. To nawet nie są już kłamstwa. To jest strach i bezwstyd. Milczą, jak martwi mówiąc bardzo głośno.
Jak to dobrze, że Tadeusz Pieronek nie musi na to patrzeć, tego słuchać i o tym czytać. Nie wiem, co by mówił i robił, ale wiem, że by cierpiał. A przecież to był wspaniały człowiek! Zaręczam! Pełen wiary, szukający harmonii i dobra, rozumny, krytyczny… ale też lojalny, bardzo lojalny wobec siebie i tego, w co wierzył. Nauczeni jesteśmy, że tak właśnie trzeba. A co z tym czynią ci starzy mężczyźni mający na sumieniu niewinność dzieci?
Niszczą księża, biskupi swój dom, siebie, przyjaźnie, język… w naszym przypadku ojczyznę, kulturę, pamięć o wzniosłości, ślubowaniach, sakramentach… Jakie to smutne i kompromitujące, bez godności, bez szacunku dla siebie i innych. Skąpani we wstydzie, ci co nie zamierzali zaniedbać. ALE ZANIEDBALI.