(foto afp; wiele pracujących osób, proste narzędzia i olimpijski symbol został siłą mięśni i współpracy ustawiony na nowo….)
Jest noc. Ten tekst napiszę tylko dla siebie, żebym pamiętam. Nie będę go upubliczniał. Nie chce mi się, bo miałem trudny dzień. Jest 01.45 i rozpoczyna się transmisja z drugiego dnia igrzysk. O 04.00 rozpocznie swój turniej Iga Świątek. Wczoraj popołudniu było oficjalne otwarcie. Pierwsza olimpiada, którą pamiętam też była w Tokio. Tylko, że w 1964 roku. Miałem 5 lat. Tyle ile teraz ma Jagoda, moja pierwsza wnuczka, córka Ani i Łukasza. Otwarcie w 2021 roku było zupełnie inne niż wszystkie poprzednie. Pełne pokory, bardzo poważne, dostojne, inne… Współczesne, wokół pandemii, bez widzów, w maseczkach, z akcentami w przemówieniach. Mądre.
Uroczystość była wielką prezentacją wspólnych, wielkich wartości. Trud zawodników, organizatorów, nasz wspólny, ludzki trud, wszystkich mieszkańców globu, którzy wspólnie od półtora roku zmagają się z bolesnym, śmiertelnym dla wielu, wyczerpującym, zmieniającym życie w wielu aspektach doświadczeniem pandemii. W zamyśle, który się powiódł igrzyska są zwycięstwem nad przeciwnościami. Same zawody będą zapewne pełne niesamowitych wyników, możliwości, których sięga człowiek trenując i pracując latami. Dla większości nieosiągalnych, ale dla niektórych do przekroczenia…
Otwarcie Igrzysk a w nim Imagine Lenona zaśpiewane wspólnie przez artystów z wszystkich kontynentów, pantomima obrazująca wysiłek ludzkich mięśni i sprawności fizycznej przy żmudnym ustawianiu symbolu pięciu olimpijskich okręgów, kultura od wieków w kostiumie starojapońskiego teatru, równość kobiet i mężczyzn w każdym szczególe, jak znak czasu, młodość i starość, samodzielna dziewczyna na wózku przewożąca i podająca pochodnię z ogniem olimpijskim, piękny japoński gest skinienia głową, jako znak relacji, empatii, szacunku, dzieci jako część i przyszłość wspólnoty, wolność w kolorach, choreografii w trwałym związku z tradycją i współczesnością z fantastycznym obrazem naszej planety stworzonej nad stadionem i miastem z tysięcy świecących kolorami nadziei dronów, technologie przyszłości i rewelacyjny występ jazzowej pianistki w trampkach z fryzurą jak muzyka, szalony, dziki, pełen energii i ekspresji, Naomi Osaka ikona młodego, kobiecego sportu, znakomita tenisistka z poglądami, popularna wśród miliardów ludzi przed telewizorami, dziś na pustym stadionem i obdarzony szacunkiem, wymieniany w pierwszej kolejności, Cesarz, gospodarz w majestacie historii patrzący z dumą na dzieło swoich rodaków i suwerenne, przyjazne i chcące się wyróżnić reprezentacje poszczególnych państw, wielkich, malutkich, średnich. Niósł ten spektakl dobre przesłanie, imgine; pokoju i możliwości, które w nas są, tylko trzeba chcieć je widzieć, ale aby to zrobić konieczny jest trud i wola współpracy. Czy trud pokonania zagrożenia pandemią, klęską klimatyczną nas tego nauczy?
Kilka razy obraz z telewizora mnie autentycznie wzruszył. Widok starego, już niedołężnego sportowca w idealnie białym stroju podtrzymywanego przez asystenta ze łzami w oczach ze szczęścia ledwo trzymający pochodnię z ogniem olimpijskim, przemówienie przewodniczącej japońskiego komitetu organizacyjnego, która zaczęła od ofiar pandemii i wspólnej, światowej walce z zagrożeniem, dziewczyna na wózku, która przewiozła olimpijski ogień kilkadziesiąt metrów i przekazała go Naomi, by ta wbiegła po schodach na przypominającą świętą górę Fudżi, która była symboliczną czarą znicza, no i Imagine, światowy, ponadczasowy przebój przesłanie.
Teraz poczekam na transmisję z kortu centralnego. Byłoby super, gdyby Iga zdobyła medal. Jej tacie, chyba w Seulu, 1988 rok, to się nie udało. Ścigał się w czwórce bez sternika.