539 tys. ludzi zmarło w Polsce od końca lipca 2020 do sierpnia 2021. To jest około 130 tys. nadmiarowych zgonów przez ostatni rok. Średnio w ostatnich czterech latach, od września 2016 do września 2020 średniorocznie w Polsce zmarło ok. 410 tys. osób. Teraz pożegnaliśmy na zawsze o 130 tys. ludzi więcej. Mniej więcej tyle właśnie mieszkańców liczy Opole czy Tychy – podsumowuje ostatni rok pandemii Mikołaj Fudziński w Gazeta.pl (24.09.2021.).
To już drugi rok pandemii. To już drugi rok z wielką liczbą nadmiarowych zgonów. Bilans pandemii COVID-19 jeszcze długo nie będzie zamknięty. Po pierwsze dlatego, że ciągle wirus SARS-CoV-2 (i jego nowe mutacje) jest wśród nas, liczba zakażonych i ciężkich przypadków a w efekcie zgonów znowu wzrasta a eksperci przewidują szczyt IV fali w październiku i nie wiadomo czy to będzie ostatnia śmiercionośna fala a po drugie, co również jest bardzo ważne, pandemia bardzo obniżyła jakość naszego zdrowia, mimo przechorowania COVID-19 jesteśmy podatni na późne, różne, niezbadane do końca konsekwencje zarażenia a w dodatku z powodu czasowego paraliżu i/lub niewydolności systemu ochrony zdrowia inne nasze schorzenia nie są odpowiednio diagnozowane i leczone. Wszystko to razem powoduje, że prawdopodobnie nigdy nie padnie konkretna liczba ofiar pandemii, zostaną nam szacunki – jak widać, tragicznie wysokie.
O śmierciach liczonych w tysiącach nie mówimy wiele. Przemilcza się bolesne fakty a władza milczy jak grób. Ani się zająknie o rzeczywistych ofiarach, liczbie zmarłych i chorych z powodu powikłań związanych z pandemią czy rzeczywistej sytuacji w służbie zdrowia. O zaniechanych procedurach, odłożonych zabiegach, braku diagnoz. To też jest przerażające. Większość ludzi żyje w nieświadomości, nie widzi, nie rozumie, co ich otacza i z czym mają do czynienia. Władza od marca 2020 roku mówi jedynie, że sobie bardzo dobrze radzi, kontroluje wszystko i że „będzie bezpiecznie”, jak ludzie będą wykonywać ich zalecenia. Nie jest bezpiecznie.
My w tym „bezpiecznym, kontrolowanym przez władzę czasie” przeżywamy swoje prywatne tragedie, tracimy najbliższych, znajomych… niejednokrotnie życie wywraca się tysiącom ludzi do góry nogami. 130 tys. zgonów, których by nie było to bardzo, bardzo dużo śmierci… Opieka nad ciężko chorymi też spada na najbliższych, często na lata. Ale o tym nie mówimy zbyt wiele. Chowamy te doświadczenia dla siebie. Znikąd pomocy, po co mówić?
Jak przyglądam się otaczającemu nas życiu to wydaje mi się, że znikło gdzieś współczucie, empatia. Jest tyle śmierci, tyle nieszczęść a w przestrzeni publicznej cisza albo co nawet gorsze – propagowanie obojętności i wręcz nieludzkich zachowań. Ostatnio zszokowały mnie działania władzy w stosunku do dręczonych uchodźców na naszej wschodniej granicy i stosunek większości do nieludzkiemu w treści i formie zaprzeczeniu solidarności. A w tle pandemia, nierozliczona, jakby zapomniana, choć prywatnie tak okrutna.
Władze umywają ręce od ciążącej na niej odpowiedzialności i z całą pewnością nie reagują tak jak powinny. W sprawie uchodźców i w sprawie pandemii, w której nadal mimo takiego tragicznego stanu faktycznego, chociażby od marca 2020 roku, NIC mądrego i skutecznego nie robi się z walącym się systemem publicznej opieki zdrowotnej…
Dalej bezwstydnie zajmują się tylko utrwalaniem swojej władzy. To jest ich priorytet i wszystko temu podporządkowują. W dodatku szaleje „prywata” i razi brak kompetencji.
Mimo oczywistych, obnażonych w pełni przez pandemię potrzeb w dziedzinie naszego bezpieczeństwa zdrowotnego nadal chcą budować absurdalne lotnisko w Radomiu czy CPL (i rzesze ich funkcjonariuszy zgarnia wielką kasę dla siebie), kopie się szkodzący środowisku durny przekop mierzei, prowadzą politykę, która kosztuje miliardy strat, setki milionów płaconych kar, nie mówiąc już o grożącej katastrofie politycznej i finansowej w związku z antyunijną polityką Kaczyńskiego, na propagandę której wydaje się kolejne miliardy publicznych pieniędzy… Tym się zajmują.
Gdyby to podsumować to spokojnie, bez „wyrzeczeń” i krzywdy dla stabilności państwa można byłoby zbudować odpowiednie na tym etapie rozwoju szkolnictwo medyczne, wprowadzić nowoczesne procedury, wreszcie kupić karetki (których w Polsce jest dwa razy mniej niż rządowych limuzyn) i zapłacić pensje ratownikom, pielęgniarkom, rezydentom, pracownikom pomocniczym … a pacjentów odciążyć od kosztów coraz droższych leków.
Bilans pandemii, choć niezamknięty wymaga ponad wszelką wątpliwość oceny i refleksji. Czy potrafimy wyciągnąć wnioski z tego czasu? Wnioski na różnych poziomach refleksji. Jacy jesteśmy i jacy chcielibyśmy być…