O niewyobrażalnie niewłaściwym, nieludzkim, bo okrutnym, poniżającym i grożącym śmiercią postępowaniu pisowych władz wobec ludzi na wschodniej granicy RP powiedziano i napisano już bardzo wiele. Widać jednak, że za mało, bo nie znaleziono słów, jak wskazują przeprowadzone sondaże, które trafiłyby do ponad blisko 50 procent społeczeństwa popierającego nieludzkie metody stosowane przez władzę.
Dlaczego akceptujemy zło? – wiele z nas zadaje sobie to pytanie. Czy brakuje odpowiednich słów i daru przekonywania? Braku jednorodnego, przemyślanego przekazu? Czy może jest dużo prawdy w powtarzanej bardzo często w mediach społecznościowych opinii o naszych rodakach, że ich egoizm i sposób widzenia świata nie pozwala na empatię, czyli współczucie i odpowiedzialność za siebie i innych tak bardzo potrzebnych w trwałych systemach demokratycznych?
Pisowcy wzbudzili strach, wykorzystali świadomie kreowaną i wzmacnianą od roku 2015 niechęć do innych, obcych i używają tych stanów emocjonalnych jako podstawowe narzędzie swojej polityki. Można powiedzieć – elementarz języka nazistowskiego. W efekcie teraz stworzyli wygodną dla siebie sytuację; zwiększyli poparcie i wskazali na, co prawda gorzej niż pozorną, ale widoczną i głośną w ich przekazie „siłę i odpowiedzialność państwa za bezpieczeństwo granic”.
Nie po raz pierwszy spotkaliśmy się z taką sytuacją i nie po raz pierwszy przegrywamy tę walkę z czystym złem – pogardą dla innych prowadzącą w skrajnych przypadkach do śmierci. W takiej sytuacji wszyscy – ofiary, kaci, wszyscy. którzy wiedzą i nic nie robią, by przerwać ten zbyteczny, okrutny precedens tracą twarz na zawsze.
Zastanawiam się dlaczego tak się dzieje? Dlaczego słowa o prawach człowieka i fundamentalnych kategoriach moralnych nie trafiają do tak wielu? Po pierwsze, wydaje mi się, że politycy, publicyści i bardzo liczni komentatorzy zapominają, że owa obawa, lęk i niechęć do „obcego” jest naturalną, rzec można, utrwaloną w głębokiej pamięci reakcją człowieka. Jeżeli już się ją wykreuje, przywoła, obudzi to żyje własnym życiem i bardzo wiele osób się temu poddaje. Nie trafią do nich racjonalne argumenty – będą zachowywać się „instynktownie”.
W „normalnych” państwach demokratycznych system prawa i odpowiedzialne, sprawne państwo chroni obywateli od tego lęku i ludzie są tego świadomi. To efekt doświadczeń historycznych i procesu tworzenia coraz sprawniejszej organizacji życia społeczeństw. U nas przeciwnie – z powodów politycznych to sama władza wzbudza strach i lęk przed innym czy obcym i wykorzystuje to perfidnie do swoich celów. Dlatego nie miejmy pretensji do zmanipulowanych, naiwnych ludzi, którzy w pewnym sensie podświadomie boją się, że obcy zrobi im krzywdę, zakłóci życie, bo w te warstwy psychiki uderzają propagandyści władzy. Wyzywanie ich, obciążanie winą tylko pogarsza sytuację, bo obronnie, czują jeszcze silniej, że to właśnie oni mają rację i gotowi będą uznać nas za „obcych”. Winni i w pełni odpowiedzialni są ludzie władzy. Stosują przemoc i siłę w stopniu w żaden sposób nieuzasadniony, zbyteczny a okrutny. Znamy ich imiona i nazwiska.
Po drugie, wydaje mi się mało skuteczne i merytorycznie błędne jest przeciwstawienie „praw człowieka” i potrzeby skutecznej „ochrony granic”. Niestety większość zachowań wzburzonej części środowisk politycznych popełnia ten błąd. Nie wystarczy rzucone zapewnienie, że ochrona granic jest potrzebna, ale… W ogóle to mieszanie porządków bardzo szkodzi przejrzystości naszego przekazu a tak właśnie się dzieje w Sejmie, Senacie, w niezależnych od władzy mediach.
Sprawne państwo potrafi chronić granice i przestrzegać praw człowieka jednocześnie. Nie ma w tym żadnej sprzeczności. Jest jedynie albo sprawne i dobrze, zgodnie z prawem zarządzane państwo albo jest taka władza, która nie potrafi państwem odpowiednio zarządzać. Taką złą władzę należy zmienić, bo nie wykonuje swoich obowiązków tak jak należy. Nie w pozornym konflikcie wartości tkwi problem lecz w złej władzy i nieumiejętności odpowiedniego reagowania na sytuację.
Po trzecie jest grupa polityków i środowisk politycznych, które widząc te problemy najchętniej schowałaby głowę w piasek i udaje, że nic się nie dzieje złego na polskiej granicy. A dzieją się rzeczy niewyobrażalne jeszcze parę lat temu; ludzie traktowani są jak worki z piaskiem, umierają pozostawieni bez pomocy obdarci z należnego im człowieczeństwa a jeżeli jest, jak to twierdzą pisowi generałaowie „wojna hybrydowa” to są przecież twarde zasady i przepisy dotyczące traktowania jeńców wojennych, które są przez polskich żołnierzy łamane… i to w stosunku do ewidentnych cywili. W dodatku te zabronione i moralnie niedopuszczalne zachowania władzy państwowej przyjmowane są z zadowoleniem i poparciem dużej części rodaków. Choć budzi to u wielu z nas zrozumiałe poczucie wstydu z własnego państwa to jednak z drugiej strony przesuwa granice społecznego, masowego przyzwolenia na zło i okrucieństwo realizowane przez państwo. To jest krytyczna sytuacja i żaden unik jej nie pomoże pozytywnie rozwiązać. Odwrotnie, stwarza jeszcze większy chaos w przekazie i niepotrzebnie utrwala tę nieznośną sytuację.
Co w takim razie powinniśmy zrobić, by nie czuć się jak bezwolna masa, która w domach, wieczorem płacze ze złości, że tak nisko upadliśmy?
Wczoraj Duda podpisał po raz kolejny lekceważąc zapisy Konstytucji niczym istotnym nie uzasadnione przedłużenie stanu nadzwyczajnego na terenach przygranicznych. Wiemy jaki jest cel tej nielegalnej operacji pisowych władz; budowanie nastroju rosnącego zagrożenia, by wzmocnić lęk i strach przed obcymi i przy okazji uniemożliwienie prowadzenia relacji z okrutnych, niehumanitarnych i sprzecznych z prawem działań władz przy i na granicy przez niezależne media, aby czasem nie wzbudzić uczucia współczucia w manipulowanej części swojego elektoratu. Są to czysto partykularne, partyjne interesy PiS i nie mają nic wspólnego z określonymi w Konstytucji kryteriami wprowadzania stanów wyjątkowych.
Dla partii opozycyjnych była to kolejna zmarnowana okazja, by działać wspólnie i zwrócić się do obywateli z apelem w sprawie wezwania do ustąpienia tak postępującego rządu i wcześniejszych wyborów. Ograniczenie prawa do informacji i zamach na wolność słowa jest uderzeniem w wartości, które przez zdecydowaną większość, jak wynika z sondaży są szanowane i uznane za ważne albo bardzo ważne. Środowiska obywatelskie rozumiejące więcej i szybciej oczekują od przywódców takich wezwań i mogą być gotowe je przyjąć i w swój sposób nacisnąć na władzę. Konieczne jest przejęcie inicjatywy, bo robią co chcą a chcą źle dla Polski, Polek i Polaków.
Dosyć łamania prawa i nieudolnego, szkodliwego rządzenia! Nie wchodziłbym w szczegóły, meandry życia psychicznego Polaków, nie proponowałbym powszechnej terapii i ważenia racji lecz domagał się radykalnej zmiany i odsunięcia PiS-u od władzy „za całokształt” wychodząc od kolejnego zamachu na wolność słowa, prawa do informacji i nieprzestrzegania Konstytucji i Traktatów przez władzę. Nie można w kraju Solidarności, ojczyzny papieża-pielgrzyma, kraju rodzin emigrantów i uchodźców w tak nieludzki, niehumanitarny sposób a zarazem podle i instrumentalnie traktować innych ludzi, jak dzisiaj czyni to polskie państwo na rozkaz pisowych funkcjonariuszy na wschodniej granicy. Jeżeli nic nie zrobimy to zapłacimy za to wielką cenę, bo ze skrywanego wstydu władza i ludzie będą robić jeszcze gorsze rzeczy!