Barbara Skarga. Piękny człowiek, wybitna uczona i myślicielka. Jej artykuły i książki towarzyszyły mi w trudnych miesiącach bez bliskich mi ludzi i kolorów. Pozwalały przenieść bezpośrednie doświadczenie na poziom refleksji wolny od codziennej niewygody i pojawiającego się lęku. Polecam powroty do tych jakże ważnych tekstów a dla tych, którzy jeszcze ich nie czytali – czeka Was wielka przygoda z pięknym i – skorzystam z rzadko używanego słowa – szlachetnym myśleniem. Sięgnijcie po Jej książki i do Jej artykułów, proszę, naprawdę warto. Szczególnie utrwaliła się we mnie Jej myśl o historii, jako źródła wiedzy i drogowskazów etycznych świadczących o dobrej stronie człowieka. Nie jedynej, niestety, jak też bardzo dobrze wiemy.
“(…) czym właściwie jest historia intelektualna: szeregiem wielkich odkryć, poszczególnych epok czy mozaiką pomysłów i idei rozrzuconych i niewykazujących żadnej logicznej linii rozwoju? Co jest charakterystyczne dla naszych dziejów: ich ciągłość czy nieustanna przemiana, a jeżeli heraklitejska wizja świata jest jedyną z możliwych, to czy się zgodzić mamy, że nie istnieje nic, co by stanowiło ponadczasową wartość? Czy można też powiedzieć coś dokładniejszego o samej pracy myśli, o zmienności jej instrumentów, o jej dążeniach? Stawiam tu pytanie o granice historyczności człowieka. Nie wydaje mi się, aby można było jednoznacznie na nie odpowiedzieć. Ale może uda mi się ukazać kierunek, w którym powinna podążać myśl poszukująca (…)” – pyta Barbara Skarga w „Granicach historyczności”, by odpowiedzieć sobie i nam w tym samym tomie: „(…) historia ma sens, gdy traktujemy ją w kategoriach wyzwania. Jest poszukiwaniem prawdy, która zdobywa wartość uniwersalności definiującej los współczesnego człowieka. (…)”.
A więc życie jako wyzwanie, które rzuca nam historia i wymóg myślenia o przyszłości. Patrząc na historię i naszą, polską współczesność z perspektywy określonej przez życie i twórczości Barbary Skargi to naprawdę wyjątkowo podle i obrzydliwie prezentują się postawy, które hołdują innej zgoła zasadzie, że historia uczy, że „wszystko wolno”, że nie ma granic dla ludzkich, indywidualnych i zbiorowych egoizmów i małości.
Wczoraj na Facebooku pojawił się okolicznościowy tekst poświęcony Barbarze Skardze. Pozwoliłem sobie jedynie na podział na akapity dla ułatwienia lektury i chyba jedno, czy dwa „przypomnienia” redakcyjne. Tekst jest bez skrótów i za autorką bez podawania źródeł cytowanych fragmentów. Polecam i proszę o udostępnienie na „fb” złożone z Jej własnych wypowiedzi wspomnienie o Barbarze Skardze, które wczoraj, w rocznicę dnia Jej urodzin pojawiło się dzięki Oli Brzozowskiej na Facebooku, dzisiejszej najszerszej z możliwych platform komunikacji:
Ola Brzozowska:
25 października 1919 w Warszawie urodziła się Barbara Skarga. Jej siostrą była aktorka Hanna Skarżanka, zaś bratem – aktor Edward Skarga. W jednym z wywiadów powiedziała: „Urodziłam się w Warszawie, ale cała moja rodzina pochodziła z dawnej Mińszczyzny, okolic obecnej stolicy Białorusi, rozrzucona w rozmaitych majątkach. Tam mieszkały moje ciotki, wujowie. To, co należało bezpośrednio do mojej najbliższej rodziny, zostało skonfiskowane już w 1863 roku. Moi rodzice należeli do tej części inteligencji polskiej, która została wywłaszczona. Czas dzieciństwa i młodości dzieliłam więc pomiędzy Warszawę, a majątki sióstr mojego ojca, które jeszcze ocalały. Po śmierci ojca, matka przeniosła się do Wilna, żeby być bliżej krewnych.”
Barbara Skarga studiowała najpierw na Politechnice Warszawskiej, jednak po roku uznała, że nie jest to dobry wybór drogi życiowej. Przeniosła się na Uniwersytet Wileński, gdzie podjęła studia filozoficzne. Jak to się stało, że zainteresowała się filozofią? „Kiedy młody człowiek zaczyna się uczyć filozofii ma takie wrażenie, że musi przestudiować setki rozmaitych teorii, w dodatku niektóre z nich są nudne i właściwie to można się zniechęcić. Fascynacja przychodzi dopiero, jak wejdzie się już w to trzęsawisko myśli, z którego potem już nie można się wydobyć.” „W filozofii najważniejsze nie są wcale odpowiedzi, które przemijają, tracą wartość wraz z upływem czasu, a pytania, często aktualne od tysięcy lat.”
W czasie wojny (Barbara Skarga – przyp. moje) była łączniczką w AK o pseudonimie Ewa. Kierowała tzw. zewnętrzną łącznością, tj. z Inspektoratami i bezpośrednio z brygadami w terenie. „Byłam zaangażowana w działalność Armii Krajowej, bezpośrednio w Sztabie Okręgu Wileńskiego. Pracowałam tam półtora roku przed aresztowaniem, prowadząc łączność z terenem Wileńszczyzny i Kowieńszczyzny, ale i Nowogródkiem – leżącym poza okręgiem. Zabierało mi to mnóstwo czasu. Gdy nadchodziła godzina policyjna, trzeba było wracać do domu. Zostawał wieczór i noc na to, żeby czytać i pracować dla siebie. „Wpadłam” przypadkowo, wtedy zresztą odbywały się już masowe aresztowania.” „Miałam przy sobie, jeszcze przed aresztowaniem, metrykę nieistniejącej córeczki, ale była fałszywa – wydana jako zaświadczenie, że mam w domu małe dziecko. To było dla Niemców, żeby nie zostać wywiezionym na roboty. Moi koledzy z AK, śmiejąc się pytali, kto jest ojcem dziecka, sami ją zresztą wystawiali. „Ty, lub ty” – odpowiadałam wtedy. A w obozie opowiadałam o swoim „mężu” i „dzieciach”, żeby się uchronić przed natrętnym „uchażorem”.
Po aresztowaniu została skazana na 10 lat obozu pracy, najpierw w obozie w Prawieniszkach na Litwie, póżniej została zesłana w głąb Rosji, w tym na Syberię. Była więziona m.in. w łagrze w Uchcie. Po z wyjściu z GUŁAGU otrzymała nakaz dożywotniego osiedlenia w kołchozie. Zapytana, jak odnalazła siłę, żeby na zesłaniu powrócić do filozofii powiedziała: „Widocznie filozofia tkwiła we mnie głęboko, skoro natychmiast, gdy znalazłam się na zsyłce i miałam okazję bycia w księgarni, kupiłam dwie książki, jedyne „niby filozoficzne”, jakie tam były: „Kapitał” Marksa i „Anty – Dühring” Engelsa. Marks wydał mi się interesujący, z Engelsa się śmiałam. Ale czytać mogłam oczywiście dopiero na zesłaniu. W łagrze natomiast czytało się wyłącznie to, co znalazło się w obozowych bibliotekach. Były one zresztą dość interesujące. Oczywiście nic z filozofii, była natomiast literatura rosyjska – bardzo dobra, niedozwolona w normalnym obiegu, na wolności. Paradoksalnie, oddano tam do bibliotek księgozbiory konfiskowane u najrozmaitszych ludzi podczas rewolucji. Nikt nie zadał sobie trudu, żeby je potem przejrzeć, sprawdzić. Znajdowało się książki emigrantów rosyjskich: wiersze Bunina, książki Mereżkowskiego, oficjalnie w Rosji sowieckiej „wyklęte”. Żaden Rosjanin nie mógł ich kupić w księgarniach, większość z nich wydano jeszcze przed 1917 rokiem. Były później wycofane z księgarń, a ich autorzy określani mianem „uciekinierów”, „burżujów”, czy „zdrajców ustroju”.”„Kiedy jeszcze znajdowaliśmy się w obozie, obiecywaliśmy sobie opisać go z humorem, jako świat piramidalnego absurdu. Dziś trudniej mi zachować ten humor, już nie jestem aktorem, ale widzem, świadomym spustoszeń moralnych i fizycznych, jakie te lata przyniosły”.
Co zatem bardziej oddaje tę rzeczywistość, co jest bardziej zgodne z własną pamięcią świadka?. „W książce „Po wyzwoleniu…” nie unikałam humoru i ironii. W obozie były przecież sytuacje śmieszne, należało je „zobaczyć”. Ta umiejętność często ratowała. Wydaje się, że humor i kpina lepiej i ostrzej mówią, tłumaczą tamtą rzeczywistość, niż opisywanie cierpień. Bo tego i tak się nie da opisać. Tam właśnie człowiek się śmieje, na co dzień, z całego szeregu wydarzeń. Ten, kto się śmieje – żyje. Ten, kto tę umiejętność utracił – przepada.” I dodała „Wypowiadałam się już na temat cierpienia – ono nikogo nie uszlachetnia, nikogo nie pobudza. Może poruszyć poetę, który cierpi z powodu utraconej kochanki. W obozach cierpienie przybiera inną ostać. Do niczego nie pobudza, raczej niszczy.”
Do kraju powróciła w 1955. Ukończyła studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim, ale mimo dobrego magisterium, jak również ogromnej chęci nauczania, nie dane jej było pozostać na uczelni. Podjęła więc pracę w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. W roku 1961 obroniła doktorat, habilitację uzyskała sześć lat później, zaś tytuł profesora zwyczajnego – w 1988 r. Prowadziła bogatą działalność dydaktyczną; wypromowała wielu pracowników nauki, znakomitych uczonych młodszej generacji. Wykładała w różnych ośrodkach akademickich, od 1970 r. nieprzerwanie prowadziła seminarium filozoficzne w IFiS PAN. Z jej inicjatywy i pod jej redakcją ukazało się 5 tomów „Przewodnika po literaturze filozoficznej XX wieku”, któremu przyznano nagrodę Literatury na świecie za rok 1997. W 1995 została odznaczona Orderem Orła Białego. Była członkiem Kapituły tego odznaczenia i Kanclerzem Orderu w latach 2001–2005. W październiku 2005 złożyła rezygnację z funkcji Kanclerza Orderu Orła Białego po wypowiedziach Lecha Kaczyńskiego, który stwierdził w trakcie swojej kampanii wyborczej, że niektóre osoby nagrodzone tym odznaczeniem przez Aleksandra Kwaśniewskiego są zasłużone dla PRL.
Aż nadszedł rok 2009. W styczniu przewróciła się na ulicy i poczuła gorzej, mimo że pęknięcie kości było niewielkie, żegnała się z przyjaciółmi. Zresztą każdy pretekst był dobry, by się z nimi spotkać. „Na winie” – jak się mówiło. Gdy w maju biesiadowali w restauracji Mirador, zapewne nie przypuszczali, że następnym razem spotkają się na pogrzebie Kołakowskiego. Dla Skargi jego śmierć była ogromnym ciosem. „To był brat. Więcej niż brat.” Już wcześniej pisała: „Istnieje bolesna samotność, która rodzi się nie z nas, lecz z innej przyczyny (…) jest nią utrata najbliższego człowieka. Takiego człowieka, który w naszym świecie był kimś niezmiernie ważnym, który go w wielkiej mierze wypełniał (…) dzieląc z nim nie tylko uczucia, ale coś istotniejszego – zrozumienie. Gdy odchodzi zostawia po sobie pustkę, której niczym nie da się zapełnić”. Wspomnienia o Kołakowskim i jego twórczości podyktowała jednym tchem.
W maju też spotkała się po raz ostatni z gronem starych „uczniów” – tymi, którzy przez kilkadziesiąt lat uczęszczali na prowadzone przez nią seminarium, które prawie zawsze kończyło się wielką dyskusją przy winie. Wino pito i dyskusje prowadzono w kawiarniach wokół PAN-u lub w dawnym mieszkaniu Leszka Kołakowskiego na Starym Mieście. Bywał tam i on. Miała jeszcze „trzeci krąg” uczniów, dużo młodszych, z którymi prowadziła seminarium na MISH-u (Międzywydziałowe Indywidualne Studia Humanistyczne na UW – przyp. moje) i którzy przylgnęli do niej i spotykali się z nią już po studiach, przynosząc swoje teksty i prosząc o opinię. Była ogromnie z nich dumna. Jednym z nich był Antoni Michnik, syn Adama (o Adamie zwykła mawiać, że był on jej największą ostatnią miłością).
Skarga lubiła obracać się w kręgach przyjaciół, których opinie i poglądy były nie tyle zgodne, co odnosiły się do wspólnej tradycji ideowej. Była osobą o liberalnych przekonaniach, niesłychanie otwartą i tolerancyjną. Pełna jednak zrozumienia dla tych, których otwartość była nieco ograniczona. Trudno jednoznacznie określić jej poglądy polityczne, ale nie ulega wątpliwości, że mało co budziło w niej taką złość jak przekonania nacjonalistyczne, wąskie, dogmatyczne. Polityki historycznej i „teczkowej” nie znosiła. Nie znosiła w ogóle łatwych osądów, wyliczania win, strojenia się w martyrologiczne piórka. Ona, która o martyrologii wiedziała bardzo dużo.
Do ostatnich dni czytała rano „Gazetę Wyborczą”. W środy kupowała „Politykę”, którą czytała bardzo skrupulatnie. Powróciła też do czytania „Tygodnika Powszechnego”, z którym przez jakiś czas „zerwała”, choć zawsze kochała naczelnego ks. Bonieckiego. Dostawała mnóstwo książek, czytała i pisała, pisała i czytała. Gdy w sierpniu „Gazeta Wyborcza” poprosiła ją o tekst na temat pierwszego września, obruszyła się. „Ja nie piszę, gdy inny chcą, lecz gdy sama czuję potrzebę” – powiedziała, ale już za chwilę zaczęła snuć wspomnienia i była zdenerwowana, dlaczego rozmawiający nie jest gotowy do zapisywania wszystkiego w komputerze. Sama już pisać nie mogła. Ręce odmawiały jej posłuszeństwa, choć bardzo tęskniła do swojego laptopa. Skarga – paradoksalnie – była bardzo nowoczesna i lubiła techniczne nowinki. Bez problemu przerzuciła się z maszyny do pisania na laptopa, którego zmieniała, ilekroć pojawiły się nowocześniejsze modele. Ceniła sobie e-maila, choć listy do przyjaciół pisała wyłącznie piórem.
Coraz chętniej opowiadała o przeszłości, czego dawniej nie lubiła. Wspominała Syberię, Kazachstan, obozy, wreszcie mężczyzn. Przez lata było ciężko ją namówić na osobiste wspomnienia, teraz snuła je bez ograniczeń, chcąc zapewne pokazać mi, może i światu – że nie jest li tylko „narodowym dobrem” czy pomnikiem, jest kobietą. Była nią przez całe życie. Ostatnie wakacje spędziła na Mazurach. . Pretekstem do wyjazdu były oczywiście grzyby. Zawsze w czasie poseminaryjnych spotkań zebrane na Mazurach grzyby były ważnym dodatkiem do sałatek i pasztecików, które nam serwowała. Kochała lasy. Chodziła po nich godzinami, znała je doskonale. W ogóle miała bardzo dobrą orientację w terenie. Świetnie znała Warszawę, całą Polskę, doskonale znała Paryż. Wszystkie ulice, dobre knajpy, muzea. Dużo podróżowała. Gdy znajomi planowali wyjazd otwierała mapę i mówiła, co warto zwiedzić, gdzie warto zjeść. Wszędzie miała przyjaciół. Choć nie była typem „brat łata”. Wymagająca, niezależna, bezkompromisowa, o silnym charakterze. Otwarta na dyskusję, ale niełatwa jeśli chodzi o nawiązywanie nowych przyjaźni, zmianę poglądów czy priorytetów. Głęboko ukrywała ciepłe strony swojej natury, choć gdy siedziała w kręgu przyjaciół, wszyscy wiedzieli, że to jej ciepło i mądrość ich gromadzi.
Na pytanie, co tak naprawdę jest ważne w życiu zawsze odpowiadała, że: filozofia, myślenie, sztuka, muzyka i przyjaźń. „Byłoby idiotyzmem mówić, że tylko czas poświęcony na pracę nie jest stracony. Dlaczego mniej ważny miałby być czas spędzony z przyjaciółmi przy lampce wina? Czy kontakty z ludźmi nie są na tyle cenne, że warto poświęcić na nie czas? Może cenniejszy jest czas spędzony na spacerze w lesie niż godzina z książką w ręku?”
Broniła się przed szpitalem do ostatnich chwil. I nikt nie śmiał podważyć tej jej niezłomnej autonomii. Chciała umrzeć w domu, była gotowa na wszystko, miała świadomość śmierci, do końca czekała na e-maile i telefony przyjaciół, których nie brakowało. – Była nieszczęśliwa, że nie mogła osobiście złożyć gratulacji Tadeuszowi Mazowieckiemu w dwudziestolecie objęcia przez niego funkcji premiera, bo już prawie nie mówiła. Chciała jeszcze pojechać do Grecji, zobaczyć, na jakie studia pójdzie jej prawnuczka Hania, przeczytać jeszcze wiele książek i spotkać jeszcze wielu ludzi. Ale zamknęła wszystkie swoje sprawy. Książki, wśród których żyła, przekazała bibliotece Instytutu Filozofii UW, samochód, który lubiła, bo dawał jej poczucie wolności (prowadziła bardzo szybko), oddała Kasi, swojej wnuczce ciotecznej. Zmarła 18 września 2009 w Olsztynie. Jest pochowana na Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym, w tym samym grobie, co jej siostra Hanna. Wszystkie cytaty pochodzą z różnych wywiadów udzielonych przez Barbarę Skargę.
Post na Facebooku (25.10.21.) Oli Brzozowskiej, foto; Polityka.
x x x
Bibliografia wybranych prac Barbary Skargi; http://barbaraskarga.org/content/bibliografia-wybranych-prac-barbary-skargi