„Macron prywatnie nazwał Borisa Johnsona „klaunem”, mówi francuski magazyn Le Canard enchaîné. Jest to następstwem skarg francuskiego prezydenta na zachowanie premiera Johnsona po tym, jak rozmawiali o zatonięciu łodzi dla uchodźców na kanale La Manche (https://www.theguardian.com/…/macron-privately-called…).” – jak napisał dzisiaj w publikowanym na Facebooku w swoim codziennym (znakomitym, jak zawsze!) przeglądzie wydarzeń D.O. – Jacek Pałasiński. Ta uwaga prezydenta Francji nie dziwi specjalnie. Wystarczy popatrzeć na ekran telewizora, smartfona czy laptopa gdy pojawia się tam postać premiera Wielkiej Brytanii i mamy podobne wrażenie. A jednak ponad połowa Brytyjczyków oddała w jego ręce władzę i w ogóle im to nie przeszkadza. Ba, obawiam się nawet, że właśnie odwrotnie. Im się to podoba. Nie jest to kłopot jedynie wyspiarzy. To globalna tendencja. Trump w Ameryce, Salvini we Włoszech, Duda w Polsce…
Najpierw myślałem, że są oni produktem marketingu politycznego. Że specjaliści od „zdobywania głosów” czy „sprzedaży twarzy i słów” by „kupić” władzę zrobili odpowiednie badania, uruchomili niejawne algorytmy, dokonali z pomocą sztucznej inteligencji analiz i syntez i pojawił się na ekranie model, który pod określonymi warunkami „powinien” wygrać. Później napisali instrukcję i mamy „Take control”, Brexit i rozwichrzonego Borisa Johnsona, „Americę First”, walkę z establishmentem i samca i chama Donalda Trumpa, kłamcę z grzywą czy u nas „Polskę w ruinie”, kandydata na zięcia z prowincji, gładkiego matołka, który „ciągle się uczy” Andrzeja Dudę – klaunów, którzy lepiej lub gorzej grają swoje role. Ale chyba się myliłem. Oni i ci, którzy ich wybierają tacy są naprawdę i potrzebują siebie wzajemnie. To jest ucieczka w świat iluzji, irracjonalizmu, sprzeciw wobec tzw. „zdrowego rozsądku” – klauni, tragiczna forma „nieznośnej lekkości bytu”.