Choć jest ich o wiele więcej to przede wszystkim trzy błędne i bardzo szkodliwe opinie fałszujące obraz rzeczywistości i utrudniające ocenę sytuacji irytują mnie najbardziej. Są od lat powielane, powtarzane, umieszczane w różnych kontekstach przez większość występujących w mediach polityków i polityczek, analityków (socjologów i politologów) oraz zadających im pytania i komentujących ich wypowiedzi ludzi mediów. Chodzi mi o nieprawdziwy, pomijający fundamenty opis nastrojów społecznych, podziału, który narzucił Kaczyński i PiS, o bardzo szkodliwe nadużywanie i wysuwanie na pierwszy plan argumentów finansowych w tłumaczeniu relacji Polski z Unią Europejską i niezrozumiałe obarczanie odpowiedzialnością za zamach na praworządność jedynie ministra Ziobrę, gdy jest to jedno z podstawowych założeń polityki Kaczyńskiego i całej jego formacji.
Kilka dni temu (19.10.2022.) prof. Tadeusz Gadacz zamieścił na Facebooku post, cytuję go w całości:
„Rozmawiałem dzisiaj w Warszawie ze znanym prof. socjologii, który od lat zajmuje się preferencjami wyborczymi. Stwierdził m.in., że elektorat PiSu nie zmniejsza się prawie w ogóle, ponieważ PO kieruje swój głos jedynie do swoich własnych wyborców. W rozmowach ze zwolennikami PiSu słyszy, że rządząca partia pozwoliła im odzyskać godność, uczyniła ich widzialnymi. Na pytanie: Dlaczego tak liczne afery PiSu nie robią na nich wrażenia? odpowiadają: Wszyscy kradną, a ci jak już nakradli, to dalej już kraść nie będą. Więc lepiej niech zostaną u władzy. Trudno nie uznać sensowności niektórych argumentów. Polskie elity intelektualne nie przejęły się po 1989 roku losem wielu robotników popeegerowskich, zmarginalizowanych społecznie. W Polsce zbyt silne są konflikty między miastem i wsią, intelektualnymi elitami i słabo wykształconymi obywatelami. Na tym konflikcie zyskuje też kościół.”
Martwi, że wiele analityków i komentatorów powtarza te same argumenty od 7 lat… jakby przez te lata nic się nie zmieniło i nic nie zrozumieliśmy. Zaczęło się od Gduli i Miastka i choć jak pokazały badania w Miastku o PiS myślą już inaczej analitycy i politycy zdania nie zmienili. Mam zupełnie inną intuicję a wyniki badań i to nie tylko sondażowych dotyczących poparcia dla partii politycznych śledzę z zainteresowaniem i omawiam z przyjaciółmi od lat.
Polaryzacja jest narzucona przez PiS a linie podziału kreśli propaganda władzy i w dodatku, na to wygląda, pod wpływem i przy udziale rosyjskich służb. Jest to, według mnie, bardzo czytelne. W efekcie ludzie w Polsce po pierwsze są w większości odwróceni plecami do polityki (ponad 50% – stała, najliczniejsza grupa) a postali dzielą się dwie grupy zgodnie z narracją Kaczyńskiego. Nasza, opozycyjna (wroga) dla władzy, prodemokratyczna, zdecydowanie proeuropejska część, jak wynika z badań i sondaży jest liczniejsza… Druga uzależniona jest od władzy i jej posłuszna. Jest to podział cywilizacyjny na wschód i zachód i co bardzo ważne powtarza się to również w podziale terytorialnym Polski. Oczywiście, to jest świadome uproszczenie, ale tak właśnie z grubsza jest.
Wszelkie tego typu jak cytowana przez prof. Gadacza analizy wskazują na treści, których w rzeczywistości po prostu już NIE MA. Inaczej mówią o PiS na Kaszubach i w Wielkopolsce, inaczej w lubelskim czy w dawnej Galicji. Tego typu „społecznie wrażliwe” analizy stają się elementem narracji wygodnej dla władzy a przy okazji nobilitują Kaczyńskiego (jako „wrażliwego społecznie”) i wspomagają kłamliwą propagandę PiS. Na ile te kreowane, często motywowane ideologicznie podziały są realne a na ile są funkcją indoktrynacji i propagandy analityków, zdaje się, niestety już nie interesuje.
Skąd się bierze rzeczywisty, mam nadzieję, że nietrwały, który uda się przezwyciężyć ale teraz decydujący o nastrojach podział społeczny?
Kaczyński i jego partia ze wsparciem kościoła, swoim jedynym poważnym krajowym sojusznikiem z upływem czasu coraz silniej odwołuje się właściwie wyłącznie do negatywnych emocji i w ten sposób buduje poparcie dla siebie i kreśli linie podziału. To niechęć, nienawiść i lęk przed innymi, tymi, którzy żyją „lepiej”, „inaczej”, „gdzieś indziej”, obcymi, przed „nowym”, Zachodem, Niemcami, biurokratyczną Brukselą, tradycyjnie Żydami, elitami, Tuskiem, Ruskimi, „lewakami”, samodzielnymi kobietami, „wykształciuchami”, emigrantami, liberałami, mniejszościami i każdym innym wskazanym przez „wodza” wrogiem i zagrożeniem razem z niesamodzielnością, nie na jednym, ale na wielu poziomach życia i potrzebą, by ktoś „był nad”, tłumaczył świat i mówił „jak jest”, stanowi rzeczywiste spoiwo tej grupy. Niezmiennie, czy to w naszej historii, czy współcześnie jacyś „oni” nam zagrażają i są odpowiedzialni i winni (nigdy nie „my”) naszego nieszczęśliwego losu, porażek, niedostatku i trudności. Stale nam ktoś przeszkadza, szkodzi, zagraża i wykorzystuje.
Co to ma wspólnego z godnością i rzeczywistym upodmiotowieniem tej grupy? Jaki to ma wpływ na przyszłość, warunki życia czy pracy co sugerują liczni analitycy? Naprawdę nie wiem. To jest przede wszystkim instrumentalne wykorzystanie osób i całych grup społecznych ze znanych powodów łatwych do zmanipulowania z wykorzystaniem będących w rękach władzy równie dobrze znanych narzędzi do manipulacji. To, że w tle pojawiają się frazesy i „piękne” lecz puste słowa o „godności”, „wolności”, „tradycji”, „suwerenności”, „Bogu i honorze”, znoszeniu „nierówności” i „wykluczenia” nie zmienia podstawowych linii podziału. Sympatycy PiS-u nie dlatego są z Kaczyńskim, jak sądzą liczni analitycy i komentatorzy, bo ich godność była naruszana, brakowało wolności czy miało miejsce systemowe wykluczanie całych grup społecznych. Im przede wszystkim odpowiada autorytarna retoryka płynąca z TVPiS i ambon. Nie ma co dodawać treści, których w praktyce społecznej i politycznej po prostu nie ma.
Drugie „NIE” dotyczy sposobu mówienia i jakości komentarzy na temat relacji Polski z Unią Europejską. Ostatnio w wyniku łamania traktatów z Unią przez pisowską władzę zagrożone są i na razie nie płyną do Polski fundusze wspólnoty a dziennikarze i politycy, w tym z opozycji z uporem maniaka sprowadzają nasze relacje z Unią Europejską wyłącznie do wymiaru finansowego trochę tak, jakby myśleli, że Polki i Polacy tylko to są w stanie zrozumieć. Krótkowzroczność takiego postępowania aż rzuca się w oczy. Wychodzi na to, że ważniejsze dla komentatorów są dotacje z Unii niż praworządne, demokratyczne państwo w strukturach europejskich. Odwoływanie się przez opozycję wyłącznie do zagrożonych „korzyści materialnych”, wielomiliardowych strat z pominięciem fundamentu aksjologicznego i politycznego otwiera z jednej strony pole do snucia przez PiS swoich populistycznych narracji narodowo-suwerennościowych przeciwnych Unii (co nieprzypadkowo jest zgodne z polityką Rosji) a z drugiej tworzy wrażenie, że przystąpiliśmy do Unii wyłącznie „dla pieniędzy”. Naprawdę trudno zrozumieć dlaczego aż tak głupio opowiada się ludziom o tej wyjątkowo złej i zagrażającej naszemu bezpieczeństwu sytuacji.
Ba, Lewica nawet postanowiła ogłosić, że pojedzie do Brukseli walczyć o „należne” nam pieniądze zapominając chyba, dlaczego te fundusze dla Polski są zagrożone i na razie nie płyną. Pewnie chce być „fajna” i myśli, że zdobędzie 0,5% poparcia więcej kosztem niezależności sądów i sędziów, ochrony praw i wolności obywateli i w ogóle naszej obecności w Unii. Bo przecież w tym jest podstawowy problem! Państwo Kaczyńskiego, jego wizja przyszłości była, jest i będzie na drodze kolizyjnej z Unią Europejską. Dzisiejszy etap konfliktu nie jest ostatnim, jeżeli nie zmienimy władzy w Polsce i nie przywrócimy demokratycznych rządów prawa. Pomijanie tego jest wyjątkowo szkodliwe i groźne a tak właśnie się dzieje.
Na otwierającym tekst zdjęciu jest rzut ekranu z programu Fakty po faktach TVN24 z 18.10.2022. Ambasadorowie Marek Grela i Jan Truszczyński. Ci Panowie akurat w sposób głęboki i merytoryczny przedstawili zagadnienie zagrożonych dla Polski funduszy europejskich. Takie odpowiedzialne wypowiedzi niestety są wyjątkiem. W mediach przeważają w sposób zdecydowany opinie mające czysto merkantylny i pozbawiony głębszych treści charakter. Wypowiedzi ambasadorów to wyjątek (wzór jak można i powinno się mówić) potwierdzający szkodliwą regułę: ludzi interesują jedynie pieniądze więc mówmy o nich a nie o istocie konfliktu ze Wspólnotą Europejską, który wywołał PiS łamiąc konstytucję i podstawowe zasady demokratycznego państwa prawa.
Na koniec moje trzecie „NIE” dla powszechnego wręcz wśród komentatorów i polityków sposobu mówienia i pisania o Ziobrze i walce Kaczyńskiego z III władzą czyli niezależnym od władzy wykonawczej wymiarem sprawiedliwości. To nie Ziobro jest powodem i inicjatorem ataku na niezależność sądów i sędziów i ograniczeniem a właściwie likwidacją prawnej ochrony obywatelek i obywateli i zniesieniu kontroli przez ludzi i sądy działalności władz. On jest narzędziem. To Kaczyński ma takie wyobrażenie o państwie, że władza we wszystkich wymiarach powinna być w jednym ręku, z grubsza jak w innych, niedemokratycznych, autorytarnych systemach, tylko z polską specyfiką. Mimo że to jest jasne i czytelne komentatorzy i politycy powtarzają z uporem godnym innej sprawy, że „winny” i odpowiedzialny jest Ziobro zupełnie bezpodstawnie różnicując go z Kaczyńskim. Tak jakby Ziobro mógł od lat robić co robi z wymiarem sprawiedliwości wbrew woli wodza. Oczywiście, ta zależność w żaden sposób nie usprawiedliwia i nie tłumaczy zła, które czyni Ziobro ale niesłusznie w pewnym sensie uwalnia od odpowiedzialności faktycznego sprawcę i miesza ludziom w głowach.
Taki sposób przedstawiania tego jednego z najważniejszych problemów współczesnej Polski, który może zdecydować o naszej przyszłości – ataku i demontażu demokratycznego państwa prawa przez władzę Kaczyńskiego i jego formacji politycznej jest stale obecny w mediach; w TVN, w komentarzach znakomitej większości dziennikarzy i większości polityków opozycyjnych. Szczerze powiedziawszy nie mogę zrozumieć dlaczego nie widzą i nie rozumieją tego co się dzieje i o tym nie mówią wprost. Więcej, czasami nawet sprawiają wrażenie, że współczują sprawcy, że ma takiego wykonawcę planu. Oczywiście, w ramach Zjednoczonej Prawicy odbywa się krwawa walka o władzę i wpływy ale w ramach zawłaszczania państwa budowanego na zasadach określonych przez Kaczyńskiego. Fundamentem tej władzy jest uzależnienie i podporządkowanie sobie wymiaru sprawiedliwości, wojska, policji, służb, propagandy i w miarę możliwości kolejnych sektorów… ale prokuratura i sądy z pewnością są priorytetem, bo zapewniają im bezkarność i możliwość karania według uznania. Sprowadzanie tego do pozornego antagonizmu między Kaczyńskim i Ziobro jest kardynalnym błędem w ocenie sytuacji.
Zastanawiam się skąd się bierze w licznej grupie polskiej inteligencji niczym nieuprawniona ufność, że Kaczyński w gruncie rzeczy chce dobrze dla Polski. Przeczą temu znane im wszystkim fakty. Wypierają je. Widać to na co dzień. Mówi o tym wprost. Nie ukrywa zbytnio swoich intencji a ciągle wiele osób patrzy na niego jakby nie rozumieli co on czyni i do czego zmierza naprawdę. Myślę, że to jest cień, powidoki tkwiącej gdzieś głęboko polskości widzianej przez pryzmat zaszłości endecko feudalnej, z kościołem i nacjonalizmem w rolach głównych. Jest król i dwór (państwo), kościół i rzesze poddanych. To jest chore, niewspółczesne i groźne, ale „nasze”.
Wracając do tematu niewłaściwego, błędnego i bardzo szkodliwego komentowania polityki i otaczającej nas rzeczywistości. Niestety mimo etykiety „wolne media” (o TVPiS nie piszę, bo to zwykła szujnia), w dominującym klimacie tabloidalnego przekazu pojawiają się tam a w niektórych przypadkach wręcz przeważają komentarze, opinie i wypowiedzi dziennikarzy i polityków świadomie lub nieświadomie zaciemniające obraz, niewyjaśniające niczego co w efekcie wspiera wbrew intencjom niedemokratyczne, z założenia przeciwne przejawom wolności i niezależności działania władz. W potoku pustych słów bieżące sprawy tłumaczone są w sposób opaczny lub są zlepkiem powtarzanych frazesów. Dzieje się tak z głupoty, braku kompetencji i wiedzy „gadający głów” lub z powodu przyjętej „polityki wizerunkowej”. Mówiąc krótko albo nie mają nic wartościowego do powiedzenia albo indoktrynują. Niektórzy przyjmują ulubioną dla symetrystów postawę „Polacy, nic się nie stało, tak było, jest i będzie” tłumacząc stan rzeczy każdy po swojemu i w swoim interesie ważąc słowa, by nie dostać bury od jakiegoś swojego przełożonego.
Ciągle te same twarze mówią to samo. W różnych mediach różne a jakby takie same… Zapraszający i goście (w 90% aktywni politycy – przywołani ambasadorowie w TVN24 to rzadkie i wybitne wyjątki) traktują odbiorców, jak bezmyślną masę i powoli taką się stajemy. Z pewnością bardzo wielu ludzi zniechęca to do zajmowania się sprawami publicznymi, które jawią się jako mglista, zabagniona, relatywna pod każdym względem, nieprzyjazna i irracjonalna przestrzeń. A inni bezmyślnie im wierzą i te sądy przyjmują za swoje. Właściwie nie wiadomo, co gorsze. Rola mediów w utrwalaniu tej nieznośnej dla wielu sytuacji jest bardzo poważna.
foto: TVN. Marek Grela i Jan Truszczyński – Ci Panowie akurat w sposób głęboki i merytoryczny przedstawili w TVN24 zagadnienie zagrożonych dla Polski funduszy europejskich. Takie odpowiedzialne wypowiedzi niestety są wyjątkiem – przeważa w sposób zdecydowany czysto merkantylny charakter.
1 Comment