– Dojście do prawdy zostało dokonane. Znamy już prawdę, choć jeszcze niecałą. Nie wiemy dokładnie kto, nie wiemy, w jakich dokładnie okolicznościach, ale wiemy, co było przyczyną tej katastrofy – ogłosił 10.11.2022 roku Jarosław Kaczyński na kolejnej „miesięcznicy smoleńskiej” zebranym funkcjonariuszom swojej partii, w otoczeniu licznie zgromadzonej policji, po przeszło 12 latach „dochodzenia do prawdy”, bez żadnego nowego dowodu, nowej wiedzy czy odkrytego faktu, właściwie nie wiadomo dlaczego właśnie teraz, w przede dniu Święta Niepodległości. Sam sobie też odpowiedział powtarzając to, co zawsze mówił o rzekomym zamachu – To była z całą pewnością zła wola, nienawiść w wielkim natężeniu do tych, którzy chcieli podtrzymywać polską pamięć.
Tak, to „zła wola i nienawiść w wielkim natężeniu” spowodowała katastrofę i zabiła mu brata. To „zła wola” była narzędziem zamachu, powodem eksplozji. Choć nie wie dokładnie czyja to była wola, ale wie, że była zła i nadal taka jest. Otacza go, zagraża i pewnie będzie mu towarzyszyła do końca jego dni.
Jego subiektywne odczucie jest objawioną prawdą i zastępuje wszystko inne. Jest „ponad” wszelkimi okolicznościami więc nic innego nie ma dla niego znaczenia. Tak, Kaczyński od dzieciństwa spotyka się ze „złą wolą” i nienawiścią i chyba dlatego, tak naprawdę, odpowiada wszystkim „innym”, „zabójczo i wrogo” nastawionym do niego tym samym. Gdy dodamy do tego jego niepohamowaną żądzę władzy tak wygląda cała polityczno psychologiczna prawda o „kłamstwie smoleńskim”. Przygnębiająca jest to konkluzja, smutna i prowadząca do dramatycznie poważnych i złych możliwych skutków, ale cóż innego można myśleć, gdy słucha się takich słów?
Jedyna nadzieja w tym, że już nikt prawie tego nie słucha.
foto: Jarosław Kaczyński 10 listopada 2022 r. – PAP/Leszek Szymański