Timothy Snayder w „Drodze do niewolności” (2019) słusznie podkreślił, że system demokratyczny kończy się definitywnie w momencie, gdy nie ma już możliwości (zgody stron) na demokratyczną sukcesję władzy (wolne, powszechne i równe, demokratyczne, bo społecznie i transparentnie kontrolowane wybory). Ten moment właśnie w Polsce mamy za sobą.
Nie trzeba być „profesorem” politologii (choć ci akurat w dużej liczbie koniunkturalnie i beznadziejnie głupio tłumaczą obywatelom politykę jako uprawnioną grę o zachowanie przywilejów bez reguł i później się dziwią, że ludność odwraca się plecami do spraw publicznych), by widzieć, że logika sprawowania władzy w państwie przez Kaczyńskiego doprowadziła go do progu, którego przekroczyć nie może – wie, że przekazanie władzy w efekcie wolnych wyborów stanowi dla jego formacji politycznej jako całości kres drogi a dla poszczególnych wykonawców jego woli i jego samego pewny Trybunał Stanu i/lub więzienie. Po dokonanych gwałtach na Konstytucji i po skupieniu pełnej władzy wykonawczej (policyjnej, ekonomicznej, medialnej) i kontroli nad sądownictwem utrzymanie władzy na następne lata stanowi dla PiS szekspirowskie „być albo nie być”.
Ale Kaczyński miał problem. Bo ta gra o życie i władzę nie odbywa się w próżni społecznej i politycznej. Są krajowe i zagraniczne uwarunkowania – blisko połowa obywateli widzi zamach na swoje prawa i wolności i jest jemu przeciwna, jesteśmy członkami Unii Europejskiej, gdzie demokratyczne wybory są fundamentem ustroju więc jawne zmanipulowanie wyborów i odebranie im demokratycznego charakteru, choć w ostateczności konieczne, byłoby bardzo kosztowne. Ale na szczęście przyszła mu z pomocą opozycja…, która zgodziła się na organizację niekonstytucyjnych wyborów, na pozór demokracji i legalności.
To co dla wielu stanowiłoby kategoryczne i oczywiste w tej sytuacji i w sumie łatwe do wytłumaczenia obywatelom przez polityków z klasą – NON POSSUMUS – zamieniono na wątpliwą, doraźną, taką „podwórkową” wręcz kalkulację, że „Dudzie powinno spadać a nam rosnąć poparcie” a jak się nie uda to przynajmniej nam „na razie” nic się nie stanie… Może jakimś cudem nam się „uda” a Kaczyński nie wykorzysta nadarzającej się okazji? Co tam Konstytucja, prawa i wolności obywateli, co tam trzeźwa ocena sytuacji; narzędzi, potencjału i bezwzględnej determinacji władzy. Jak widać krajowi politycy książek nie czytają a jak czytają, to bez zrozumienia. Rok temu Snyder cały ten proces dokładnie opisał na przykładzie Rosji i Polski. Wielu mówiło o tym wprost. O demokrację walczyliśmy długie lata. Oddaliśmy ją bez walki. Krok po kroku. Sami. Dzisiaj Marszałek Sejmu ogłosi termin niekonstytucyjnych i niewolnych wyborów. This is The End.
1 Comment